W Polsce zmarłych wciąż chowa się na podstawie przepisów z 1959 r., które w zdecydowanej części stanowią kopię tych sprzed II wojny światowej. Dwa lata temu w Sejmie ruszyły prace nad nową ustawą pogrzebową, która reguluje między innymi sprawę kremacji i rozsypywania prochów, ale utknęła ona w sejmowej komisji.
[Tekst ukazał się w „Polityce” we wrześniu 2013 r.]
W Sejmie ruszyły prace nad nowelizacją ustawy z 1959 r. o chowaniu zmarłych. Wiele jednak wskazuje na to, że w Polsce wciąż może być trudno pochować najbliższych zgodnie z ich wolą i światopoglądem. Ważniejsza okazuje się wola nekrobiznesu i Kościoła.
Pięć lat temu Marcin Gorzkowski, spełniając ostatnią wolę zmarłego ojca, rozsypał jego prochy z helikoptera nad Bałtykiem. Kilka miesięcy później Gorzkowski stanął przed sądem. Za ten czyn oraz „za stworzenie zagrożenia sanitarnego” został skazany na 1000 zł grzywny. Zgodnie z polskim przeszło 50-letnim prawem funeralnym zwłoki mogą być przechowywane tylko w grobach ziemnych, murowanych lub katakumbach, a prochy z kremacji także w kolumbariach. – Pan Marcin złamał prawo, ale z punktu widzenia sanitarnego nie stworzył żadnego zagrożenia, bo nie ma nic czystszego od spalonego w ponad 1000 stopniach ciała – mówi Jan Orgelbrand, były zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Ten wyrok zainspirował Orgelbranda, by napisać nową ustawę pogrzebową przystającą do naszych czasów. – Dostałem zielone światło od ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz, która powołała nawet międzyresortowy zespół w tej sprawie – mówi. Ale, jak stwierdził wiceminister zdrowia Sławomir Neuman w odpowiedzi na interpelację poselską z grudnia zeszłego roku, „podjęto wprawdzie inicjatywę utworzenia zespołu, to jednak zespół ten nie powstał”.