Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów (BUiAD) to 870 pracowników, z czego ok. 350 pracuje w oddziale warszawskim. W 2012 r. (świeższych danych jeszcze nie opublikowano) BUiAD przyjęło 64 tys. wniosków o udostępnienie dokumentów z zasobów IPN, o 6 tys. więcej niż w 2011 r. Część wniosków (ok. 12 tys.) wpłynęła z sądów i prokuratur, część (8 tys.) z innych pionów IPN, w związku z projektami naukowymi historyków związanych z tą instytucją. Pozostałe 44 tys. wniosków złożyły osoby zainteresowane informacjami na własny temat, naukowcy spoza IPN i przede wszystkim dziennikarze (według naszych źródeł ponad trzy czwarte próśb o dokumenty) i inni zainteresowani. Zbiory są bogate i co roku dokumentów przybywa. W 2012 r. wyliczono, że w archiwach IPN teczki zajmują 90 km bieżących i zawierają ponad 18 mln haseł osobowych. BUiAD musi zapanować nad prawdziwą dżunglą dokumentów. Czy panuje?
Wszystko jak na dłoni
W warszawskim oddziale IPN wnioski składa się przy pl. Krasińskich. Wystarczy zameldować się w recepcji. Po kilku minutach przychodzi dyżurny archiwista, daje odpowiednie formularze i doradza, jak je wypełnić. W prostych sprawach dokumenty udostępniane są już po tygodniu (czasem w trybie ekspresowym), w bardziej skomplikowanych czas oczekiwania może trwać do dwóch miesięcy.
W 2010 r. znowelizowana ustawa o IPN uprościła dostęp do teczek i pracę archiwistom, którzy już nie muszą anonimizować (zamazywać na czarno) danych osobowych osób występujących w materiałach. Jedynie w kopiach spraw lustracyjnych zachowano wymóg utajnienia niektórych danych, w tym informacji o „pochodzeniu etnicznym i rasowym, przekonaniach religijnych i przynależności wyznaniowej”. Lepiej więc być lustrowanym przez sądy niż przez dziennikarzy, bo tych nie wiąże nic poza poczuciem przyzwoitości, jeśli natura ich w tę cechę wyposażyła – dostają w teczkach osobowych wszystko jak na dłoni. Np. autorzy ostatniego bestsellera pt. „Resortowe dzieci” ujawnili za dokumentami z IPN pierwotne żydowskie nazwiska rodziców niektórych opisywanych ludzi mediów (zapewne w celu udowodnienia okładkowej tezy, że bohaterowie książki „zwalczali polskość”).
(...)