Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Clausewitz miał rację

Co konflikt na Ukrainie znaczy dla polskiej armii

Nigdy nie będzie nas stać na 800-tysięczną armię. A nawet gdyby, to i tak na koniec nie będziemy mieli asa w silosie. Nigdy nie będzie nas stać na 800-tysięczną armię. A nawet gdyby, to i tak na koniec nie będziemy mieli asa w silosie. włodi / Flickr CC by 2.0
Runął mit spokojnej Europy. To zła wiadomość dla polskiej armii, która wiele sobie po tym obiecywała. Ale zbroić trzeba się z głową i kalkulatorem w dłoni.

Wojny przy polskiej granicy nie będzie. W ostatnich latach uczestniczyłem w dziesiątkach spotkań na temat bezpieczeństwa i na każdym wybitni znawcy tematu zapewniali, że w perspektywie najbliższych dziesięciu lat Polsce nie grozi żadna wojna ani konflikt w jej najbliższym otoczeniu. O tym, że w weekend można wyszarpać sąsiadowi kawał ziemi, to już w ogóle nikt nie mówił. No i jeszcze zapewniano, że od fazy gróźb do fazy czynów upływają długie tygodnie, a czasem nawet miesiące. A współczesny konflikt będzie asymetryczny (takie mądre słowo), bo konwencjonalnej wojny w XXI w. to już w ogóle nie wypada robić. Jest nienowoczesna i wyszła z mody.

Widać nikt tego wszystkiego Rosjanom nie powiedział. Tak samo jak nie powiedziano im, że zapalanie jedną ręką olimpijskiego znicza pokoju, a drugą szykowanie się na wojnę (okręty z Bałtyku na Morze Czarne wypłynęły minimum dwa tygodnie temu) to więcej niż nietakt. I znów okazało się, że rację ma stary Clausewitz, który prawie 200 lat temu przypominał: chcesz mieć pokój, szykuj się na wojnę.

W ciągu zaledwie trzech dni ważność straciła większość doktryn i dokumentów, które w pocie czoła przygotowali nasi wojskowi planiści. Ustanowione przez tych samych planistów kalendarze też się nagle zdezaktualizowały. Prowadzoną w ślimaczym tempie modernizację polskiej armii ciągle usprawiedliwiano perspektywą stabilnej sytuacji geopolitycznej. A zakupy odsuwane w czasie, bo armia wyjątkowo pokojowo oddawała co roku co najmniej miliard zł, traktując to jako swój wkład w PKB. Wojskowi godzili się na cięcia, bo nigdy nie dotykały ich pensji. I tak choć na armię wydajemy wcale nie małe pieniądze, każdy, kto zna jej możliwości, wie, że kraju nie obroni.

Reklama