Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Z leżenia na leczenie

Premier Tusk i minister Arłukowicz przedstawili zmiany w służbie zdrowia

Pomysły ministra zdrowia są dobre. Żeby jednak je przeprowadzić, trzeba mieć więcej pieniędzy. Choćby na przełamanie oporu grup, które na zmianach stracą.

Na leczenie nowotworów od nowego roku nie będzie żadnych limitów. Nawet na diagnostykę, na którą chorego z podejrzeniem raka będzie mógł kierować lekarz rodzinny. Dziś najpierw trzeba czekać na wizytę u specjalisty, bo tylko on może wypisać skierowanie.

Według ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, który właśnie zaprezentował swój onkopakiet, powinno to znacznie skrócić okres oczekiwania na diagnozę.  Samo leczenie też ma przyspieszyć. Okres od diagnozy do rozpoczęcia leczenia nie powinien trwać dłużej niż dziewięć tygodni. Pacjenci już nie będą sami dobijać się do szpitali, bo na starcie plan ich kuracji określi konsylium lekarzy (chemioterapeuta, chirurg, radioterapeuta, psycholog), a koordynator zajmie się całą logistyką. Powstaną sieci powiązanych ze sobą organizacyjnie placówek onkologicznych.

Wejściówką dla chorych, umożliwiającą skierowanie ich na szybką ścieżkę leczenia, będzie karta pacjenta onkologicznego. Motywacją dla lekarzy do przestrzegania terminów – obawa, że w razie ich niedotrzymania nie dostaną od NFZ pieniędzy.

Rewolucja, jaką zaplanował minister przy pełnej aprobacie premiera Donalda Tuska, ma być właściwie bezkosztowa, co nieco studzi wiarę w jej sukces. Pieniądze na tomografię komputerową czy rezonans magnetyczny, na który podejrzanych o raka będą mogli kierować lekarze POZ, mają pochodzić z rocznej puli 250 mln zł, która do tej pory przeznaczana była na zakup sprzętu w ramach Narodowego Planu Leczenia Nowotworów. Czy wystarczą? Zobaczymy.

Ta odpowiedź z pewnością lekarzy rodzinnych nie zadowoli. Dostają więcej zadań, o dodatkowych pieniądzach na razie cicho. Boją się, że nawet mogą stracić. Żeby bowiem nie przesuwać kolejek od specjalistów do POZ (czym straszyli sami lekarze rodzinni), umożliwi się pracę w POZ młodym pediatrom i internistom.

Reklama