Idea ulokowania go tak wysoko urodziła się ponad rok temu w rozmowie Krasnodębskiego z Jarosławem Kaczyńskim i początkowo mało kto o tym wiedział, a później – mało kto wierzył.
– W Warszawie podobno ma kandydować Krasnodębski, ale to byłby taki prezent dla Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, że wydaje się to nieprawdopodobne – mówił mi kilka miesięcy temu były polityk PiS.
Chodziło mu o to, że prof. Krasnodębski, w porównaniu z konkurentami z innych, nawet sporo mniejszych partii, jest mniej znany i nie ma żadnego doświadczenia kampanijnego.