Według premiera dymisji nie będzie, bo obaj „rozmawiali o tym, jak pomóc, a nie jak zaszkodzić państwu polskiemu”, bo obaj się zastanawiali, w jaki sposób w Polsce możliwe jest sfinansowanie deficytu budżetowego. Poza tym – jak stwierdził – odwołanie Sienkiewicza oznaczałoby zgodę na zdestabilizowanie rządu z użyciem bezprawnych narzędzi. – Nielegalne podsłuchy to nie jest metoda na obalanie rządu – mówił premier. – Nikt z nas nie chciałby żyć w państwie, w którym są one akceptowane.
Przyznał, że sprawa jest dla niego „przykra” ze względu na słowa, które padały podczas nagranych rozmów. – Ze względu na swobodę stylu – precyzował Tusk, odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy. – Mam o to oczywiste pretensje do ministra Sienkiewicza.
Premier nie chciał komentować zachowania prezesa NBP podczas rozmowy z Bartłomiejem Sienkiewiczem, nie chciał również powiedzieć, czy Marek Belka powinien zostać zdymisjonowany. – Nie jest to rolą szefa rządu – uciął Tusk, tłumacząc, że nie będzie ingerować w niezależność NBP.
Tusk zapewnił, że nie wysyłał ministra Sienkiewicza na spotkanie z Markiem Belką. – To spotkanie odbyło się z inicjatywy prezesa NBP – stwierdził premier. Podsłuchiwanie osób ze szczytów władzy szef rządu nazwał „próbą zamachu stanu”. – Nie chcę w żaden sposób umniejszać informacji, jakie przedostały się do opinii publicznej w związku z podsłuchiwaniem polityków. Chcę bardzo mocno podkreślić, że po raz pierwszy w historii Polski po 1989 roku mamy do czynienia ze zorganizowanym z zewnątrz podsłuchem.