Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

PiS pomaszeruje w obronie demokracji. Co się wydarzy, kogo zabraknie?

Facebook
Będą (ocenzurowane) transparenty, biało-czerwone róże i przemówienia pod pomnikami „ojców niepodległości”. Marsz już po raz czwarty przejdzie ulicami Warszawy w rocznicę stanu wojennego. Politycy PiS liczą na wysoką frekwencję.
Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta

Nadchodzi czas na zmianę. Weźmy udział w obywatelskim proteście, który będzie ten zwrot przybliżać. 13 grudnia nie może zabraknąć żadnego z was – apelował do swoich zwolenników Jarosław Kaczyński.

To czwarty marsz PiS organizowany 13 grudnia, w rocznicę stanu wojennego. Tegoroczny „Marsz w obronie demokracji i wolności mediów” ma zapoczątkować demonstracje w różnych miejscach w Polsce. – Przez następne miesiące do wyborów prezydenckich będziemy o tej sprawie mówić, nieustannie przypominać, nie damy zapomnieć – zapowiadał Jarosław Kaczyński.

Posłowie dbają o frekwencję

W tym roku marszowemu przedsięwzięciu sprzyja kalendarz. Politycy PiS spodziewają się, że sobota – dzień wolny od pracy – zapewni im sporą frekwencję. W stołecznym urzędzie zarejestrowali przemarsz na 30 tys. osób.

Marsz wyruszy o godzinie 13. Ma potrwać około dwóch godzin. Zgromadzenie publiczne jest jednak zarejestrowane do godz. 17. Będzie je ochraniać około 300 porządkowych.

W latach poprzednich razem z prezesem przemaszerowało przez Warszawę około 3 tys. osób przekonanych, że w Polsce zagrożona jest demokracja. – Mamy nadzieję, że w sobotę więcej ludzi będzie mogło przyjechać i spotęgują wrażenie, że jeszcze więcej ludzi niż w latach poprzednich jest z nami – mówi poseł PiS.

Marsz ma być podzielony na dwie części. Pierwsza będzie poświęcona pamięci ofiar stanu wojennego, druga ma być protestem „przeciwko obecnej rzeczywistości politycznej”. – Ta druga część marszu będzie miała już charakter obywatelski, będzie się odwoływać do zagrożonych dzisiaj naszym zdaniem praw i swobód obywatelskich w naszym państwie – mówi Joachim Brudziński.

Reklama