Jacek Żakowski nawiązał w swojej audycji do środowej wizyty w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie dzieci szkolne zwolniono z lekcji i zaprowadzono na wiec wyborczy Bronisława Komorowskiego.
– Wypędzanie dzieci jak na powitanie wielkiego przywódcy to najgorsze, co może się zdarzyć urzędującej głowie państwa w demokratycznym kraju. Skojarzenia są oczywiste i poruszające – mówił Żakowski.
– Gdy komuś myli się rola, w jakiej prezydent odwiedza daną miejscowość, to potem pojawia się tego rodzaju kłopot, jak w przypadku tych Bogu ducha winnych dzieci – przyznał Rafał Grupiński, przewodniczący klubu PO, który był jednym z gości Poranka Radia TOK FM.
Jak zauważył Żakowski, sytuacja ta pokazała ryzyka tego rodzaju kampanii, gdy prowadzi ją urzędujący funkcjonariusz publiczny. – Prezydent powinien spotykać się z ludźmi, ale lepiej byłoby, gdyby robił to po swojemu. Potrzeba do tego Bronkobusu, lampek i paru innych rzeczy? – pytał publicysta POLITYKI.
Według niego Bronisław Komorowski rządzi wystarczająco długo, by każdy mógł sobie wyrobić zdanie na jego temat. – Czy prezydent musi się poddawać tej marketingowej regule. Czy potrzebuje się sprzedawać jak mydło, jeździć tym Bronkobusem, zamiast normalnie komunikować się z obywatelami, tak jak przez pięć lat to robił? – kontynuował Żakowski.
W odpowiedzi szef klubu PO przypomniał, że nie mamy do czynienia z żadną nowością: Bronkobus jeździł już przed pięciu laty, a przez kolejne lata prezydent odwiedził wiele miejscowości, szczególnie mniejszych miast i miasteczek. – I nic się w tej formule nie zmieniło. Może poza środkiem transportu. Ale autobus pozwala na komfort pracy – przekonywał Grupiński.