Adam Jarubas na sobotniej konwencji w Opocznie zaprezentował swój program. Skupił się na bezpieczeństwie, demografii i wsparciu dla drobnych przedsiębiorców. Obiecał ochronę polskiej ziemi i złotówki.
Inaczej niż na początku kampanii unikał oskarżania rządu o nadmierne zaangażowanie w sprawę konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Nie podkreślał też swoich konserwatywnych poglądów w sprawach związków partnerskich, konwencji antyprzemocowej czy in vitro.
Dogonić 3 procent
Jarubas przedstawił się jako kandydat „szerokiego centrum”, nieuwikłany w naczelny polski konflikt między PO a PiS. Nie atakował wprost innych kandydatów. Ale uczynił kilka krytycznych aluzji do programów Magdaleny Ogórek (podkreślając, że prezydent nie jest komisją kodyfikacyjną) i Andrzeja Dudy (mówiąc, że prezydent nie jest premierem). Powiedział też, że prezydent musi być aktywny, w zamyśle – w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego.
Kandydat PSL walczy o poparcie co najmniej 3 proc. wyborców – już taki wynik będzie dla niego sukcesem, bo w ostatnich latach ludowcy w wyborach prezydenckich zdobywali 1-2 proc. Obecnie w większości sondaży popiera go 1-3 proc. badanych.
Wzmocnienie bezpieczeństwa kraju to zdaniem Jarubasa najważniejsze zadanie prezydenta. Kandydat PSL chce zwiększenia liczby żołnierzy pod bronią i stworzenia baz NATO we wschodniej Polsce. Postulował też zwolnienie rodzin wielodzietnych z podatku dochodowego i wsparcie dla samotnych matek. Jarubas obiecał, że nie podpisze żadnej ustawy podwyższającej podatki i że będzie walczył o wsparcie dla polskich przedsiębiorstw – zwłaszcza małych firm rodzinnych i zakładów rzemieślniczych.
W obronie złotówki
Kandydat nie ominął narzuconego przez Dudę tematu wprowadzenia w Polsce euro.