Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Cienka czerwona linia

Polskie reakcje na słowa szefa FBI mogą odebrać nam wiarygodność

James Comey, szef FBI, w towarzystwie m.in. Baracka Obamy. James Comey, szef FBI, w towarzystwie m.in. Baracka Obamy. FBI / mat. pr.
Nie zamierzam bronić słów szefa FBI. Jednak uzasadnione emocje powodują czasem nieuzasadnione generalizacje. Istnieje cienka czerwona linia, za którą mnożenie protestów, żądań i potępień zaczyna tracić na znaczeniu, bo wygląda na erupcję frustracji narodowej.

Szef FBI to wysoki urzędnik państwowy. Nazywanie go nieukiem czy ignorantem może być nietrafione. Wystarczy zajrzeć na oficjalną stronę i przeczytać całość przemówienia Jamesa Comeya. Lwia część jest całkowicie do przyjęcia.

Dla mnie ciekawa była też wzmianka, że wracając niedawno z wizyty w Europie Wschodniej, dyrektor Comey czytał książkę Viktora Frankla, wybitnego austriackiego psychologa i więźnia Auschwitz, poświęconą sposobom, w jaki człowiek stara się nadać sens swej egzystencji. Taką książką amerykański „burak” raczej by się nie zaczytywał.

Fatalne słowa o wspólnictwie Niemców, Polaków czy Węgrów w eksterminacji Żydów w Europie padają pod koniec jego przemówienia i słusznie wywołały protesty. To niedopuszczalny w tak tragicznym kontekście skrót myślowy. Ewidentna wpadka, która komuś na tak ważnej posadzie i w tej akurat sprawie nie powinna się była zdarzyć. Pośrednio przyznał to ambasador USA w Polsce Stephen Mull: słowa szefa FBI są „nieprawdziwe, szkodliwe i obraźliwe”. Jak na amerykańskiego dyplomatę, mocne.

Mocne wilki

Niestety, prócz słusznych protestów i interwencji dyplomatycznej rozwiązał się też worek ze spekulacjami. Niechlubną palmę pierwszeństwa przyznałbym Leszkowi Millerowi (SLD) i Zbigniewowi Kuźmiukowi (PiS).

Miller usłyszał w słowach Comeya „sygnał dla elit”, by przypisywać Polsce współodpowiedzialność za Holokaust. Mało tego, wytykał ministrowi Schetynie, że mówi o „Nocnych Wilkach” Putina, a milczy o Comeyu. W pewnym wieku nawet doświadczonym politykom wszystko zaczyna się kojarzyć ze wszystkim, co w końcu odbiera im wiarygodność.

Reklama