PKP, instytucja państwowa, obdarzyła mnie pięcioma godzinami i kwadransem podróży. Mam nadzieję, że pod koniec roku dojdzie do sześciu godzin. Z całego serca dziękuję. Siedzę sobie teraz w autobusie, bo pierwsze 100 km podróży z Warszawy do Małkini PKP funduje mi „busem intercity”. Od jesieni zmieniają tory na jeszcze lepsze i stąd ten bus właśnie.
Przeglądam notatki z tygodnia i muszę przyznać, że trochę mi żal wyjeżdżać z tej nudnej ostatnio centrali rybnej, zwanej tradycyjnie stolicą. Nudnej, bo tam te obłożone lodem głowy chłodno kalkulują strategię kampanii prezydenckiej. Aż tu nagle ruszyła ona ostro, zupełnie niespodziewanie. Gorąco się zrobiło po prostu. Co to jednak znaczy młodość. Tak, młodość. Młodzi przedsiębiorcy czekali w sali na spotkanie z prezydentem Komorowskim i wiadomo – serca płomienne, gorące, rozgrzane głowy… I w pewnym momencie, prawdopodobnie tuż przed wejściem prezydenta, nie wytrzymała instalacja przeciwpożarowa i zraszacze same się uruchomiły. Pan prezydent wchodzi, a tu ściana wody i brawa! Przepraszam, zmyślam oczywiście, bo było chyba inaczej, a nawet na pewno inaczej, ale przecież to może być taki felieton apokryf. U nas, prawdę mówiąc, gdy się tak wsłuchać i popatrzeć, co się dzieje, to aż trudno uwierzyć, że to rzetelna prawda i raczej ma się nadzieję, że to apokryf właśnie.
W Stanach Zjednoczonych dyrektor FBI powiedział wielkie głupstwo o Holocauście, obwiniając Polskę o udział w tej zagładzie. Natychmiast odezwali się nasi specjaliści, którzy w każdej dziedzinie mają pełne rozeznanie i wiedzą wszystko. A zatem Adam Hofman zaproponował natychmiast, by wytoczyć proces Comeyowi i żądać wysokiego odszkodowania finansowego. Panowie Mastalerek i Kłopotek zażądali, by prezydent Komorowski natychmiast zadzwonił do Obamy, szczególnie że ten ostatni akurat śpi.