W sobotę, 16 maja, odbył się krajowy zarząd SLD. Partia miała przeanalizować wynik wyborczy Magdaleny Ogórek (2,38 proc. głosów), podsumować kampanię, wyciągnąć wnioski i opracować strategię przed wyborami parlamentarnymi.
W trakcie obrad do dymisji podał się szef sztabu wyborczego Leszek Aleksandrzak. Jak przyznał: ustępuje ze względu na krytyczne oceny jego pracy i przebiegu kampanii. Aleksandrzak nie odchodzi jednak z SLD, pozostaje w partii na prawach członkowskich.
Kampanię podsumował również Leszek Miller: „Dziękujemy wszystkim, którzy oddali głos, a jednocześnie przepraszamy tych, którzy poczuli się tą kandydaturą zawiedzeni”. Zadeklarował ponadto, że partia nie poprze żadnego kandydata przed II turą wyborów.
Młodzi członkowie SLD sporządzili tymczasem list, w którym namawiają szefa partii do ustąpienia ze stanowiska. Dokument podpisało 50 działaczy partii, a szefowi SLD wręczył go osobiście poseł Marek Balt.
W liście mieli napisać: „Panie Przewodniczący, dla dobra SLD i wszystkich środowisk lewicy w Polsce domagamy się ustąpienia Pana z funkcji przewodniczącego SLD oraz zwołania Rady Krajowej SLD na dzień 30 maja br.”.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, Leszek Miller odmówił, ale zaproponował dyskusję i okrągły stół całej lewicy, któremu miałby przewodzić szef OPZZ Jan Guz. Propozycja nie spotkała się z entuzjazmem zainteresowanych środowisk.
Własnej oceny kampanii i pracy SLD dokonała na blogu Magdalena Ogórek. „Gdy otrzymałam propozycję od SLD, że wesprze mnie w wyborach, podjęłam ryzyko dołączenia do grona pań, które wcześniej walczyły o prezydenturę. Nie była to dla mnie łatwa decyzja” – pisze.
I dodaje gorzko: „Z chwilą, gdy podpisałam pełnomocnictwa, nagle powstał sztab, złożony wyłącznie z ludzi, wyznaczonych przez SLD. Ani jedna osoba nie była ode mnie”. Zdaniem Ogórek winni jej porażki są działacze SLD, którzy uprawiali nie kampanię, ale „przepychanki”.