Szydło pochodzi spod górniczych Brzeszczy. Andrzej Duda lubi dość ckliwie podkreślać, że szefowa jego kampanii to córka górnika, ale podobno większy wpływ miała na nią matka, która pracowała w pomocy społecznej. To od niej nauczyła się Beata Szydło tego, że „trzeba wsłuchiwać się w ludzi”. Mówiła o tym w sobotę i to będzie temat przewodni kampanii PiS. Kilka lat temu opowiadała POLITYCE, że po ojcu odziedziczyła obowiązkowość: – W szkolnych zawodach rejonowych w tenisa ziemnego moja szkoła nie miała reprezentantki, a ja wcześniej nie miałam rakiety w ręku. W tydzień się nauczyłam i wygrałam kilka meczów. Grałam też w piłkę ręczną, bo lubię grę zespołową – mówi Szydło. W polityce też się szybko uczy i stawia na zespół.
Nigdy nie budowała partyjnych frakcji, czym mocno zapunktowała u prezesa. W poprzednich kampaniach w sztabach byli sami generałowie, przekonani o genialności swoich pomysłów (Kurski, Bielan, Hofman, Kamiński), a Beata Szydło stworzyła sztab, w którym wszyscy pracowali na Dudę. Mówią o niej, że nigdy nie gwiazdorzy. W partyjnym samochodzie zawsze siada obok kierowcy, nie zajmuje vipowskiego miejsca na tylnej kanapie. – Każdy w sztabie miał poczucie, że jest potrzebny, każdy był wysłuchany, wiedział precyzyjnie, co ma robić, a później byliśmy rozliczani ze swoich zadań – opowiada Krzysztof Łapiński, zastępca rzecznika prasowego PiS. Kiedy coś wyszło, chwaliła. Po wygranych wyborach zaprosiła współpracowników na kolację przy czerwonym winie.
W wąskim gronie
Pomagało też to, że od jesieni zeszłego roku to Szydło trzyma partyjną kasę i nie trzeba było nikogo już pytać o zgodę na pokrycie dość zawrotnych kampanijnych rachunków.