Jacek Żakowski: – Właściwie już w żadnej sprawie Unia Europejska nie potrafi się dogadać, nawet takiej jak podział uchodźców, według którego na Polskę przypadłoby 2659 osób. Jakie to obciążenie dla 35-milionowego kraju? Ale jednak pojawia się opór, obrona Częstochowy, nie weźmiemy i już. Z czego to wynika?
Prof. Jan Zielonka: – W sytuacji kryzysu narasta egoizm i partie polityczne nie są w stanie przekonać społeczeństw do niczego, bo straciły w nich korzenie. Częściowo wynika to też z tego, że system integracji zbudowany na monopolu państw wyczerpał swoje zdolności poprawiania rzeczywistości. Tu nie chodzi tylko o to, że nie możemy się dogadać w kwestii imigracji. Nie mogliśmy się też porozumieć w sprawie polityki wschodniej. Jakie są konkluzje szczytu europejskiego w Rydze? Ile lat już trwa saga Grecji?
Mówiąc o uchodźcach, mówię o detalicznej sprawie: dla takiego kraju jak Polska przyjęcie trzech tysięcy osób nie jest problemem. Ukraińcom wydaliśmy łącznie 276 tys. zaświadczeń o prawie do pobytu i prawa do pracy w naszym kraju – i nic się nie stało. Polska się nie zawaliła, nie działa gorzej. A kiedy chodzi o wspólny interes, nie egoistyczny, narodowy, jak w przypadku Polski i Ukrainy, pojawia się opór. To mnie przeraża, bo to znaczy, że w dużych sprawach nie ma szansy się porozumieć.
Liczba wiz nie mówi wszystkiego. Należy spytać, ilu uchodźcom z Ukrainy dano normalny azyl i prawo pobytu na stałe. Garstce. Ktoś mi wczoraj przypomniał, że po wojnie zrujnowana Polska mogła przyjąć 15 tys. Greków i wielu Greków jest nam teraz za to wdzięcznych.
To znaczy, że jesteśmy gorszymi ludźmi, niż byliśmy po drugiej wojnie?