Na pytanie Jacka Żakowskiego o to, co lewica musi zrobić, by znalazła się w Sejmie, zareagował Wiesław Władyka.
– Jakiegoś zarysu pomysłu, programu, nowych haseł, żeby to odbijało się od tego duopolu, który rządzi w tej chwili masową wyobraźnią – populizm jeden z drugim, trzeci gdzieś tam się kręci, Kukiz wrzeszczy, żeby ktoś powiedział innym językiem coś innego – mówił Władyka.
Jacek Żakowski zastanawiał się, czy „można być dużo bardziej liberalnym obyczajowo niż Platforma Obywatelska dziś”, czy „dużo bardziej populistycznym ekonomicznie, lewicowym niż PiS dziś”, czy „można więcej obiecać prezentów”, czy „można głośniej krzyczeć niż Kukiz”.
– Można mieć inne wyobrażenie państwa, chociażby bardziej świeckiego. Na polu kulturowo-obyczajowym – nie mówię, że powinien być to główny punkt programu – można zaznaczyć swoją odrębność i inność, inny trop myślenia. Można bardziej zdecydowanie, ale nowocześnie mówić o socjalnych problemach, ale nie językiem narodowego populizmu, jęku rodzinnego, fałszywej troski o dzieci – fałszywej, bo to się źle liczy i budżetowo jest często nierealne to, co się proponuje. Można zaproponować inny obraz solidarności społecznej – przekonywał Władyka. Publicysta POLITYKI uważa, że należy również dawać „zdecydowany opór przeciwko temu, co nadchodzi”. – Marzy mi się język normalnego opowiadania o nas, o ludziach, społeczeństwie – dodał Władyka.
– Żeby normalni ludzie mówili do nas normalnym językiem, bez języczka – wszedł w słowo Żakowski.
Tomasz Wołek zwracał z kolei uwagę na potrzebę przywrócenia „odświeżonego przywództwa”, wyrazistych liderów.