Janusz Piechociński złożył dymisję w swojej partii. Prezesem PSL został Władysław Kosiniak-Kamysz. Pokoleniowa zmiana warty ma uchronić ludowców przed zagładą. Ani Pawlak, ani Sawicki nie chcieli się tego podjąć. Tak ciężko jeszcze nie było.
Piechociński zdawał sobie sprawę, że stracił papiery na lidera. Jego partia ledwo wcisnęła się do Sejmu, przeczołgując się niemal nad progiem wyborczym z wynikiem zaledwie 5,2 proc. On sam parlamentarzystą nie został. W Senacie PSL też ma tylko jeden mandat, Waldemar Pawlak również przepadł w wyborach. Ale złe czasy dopiero nadchodzą. PiS najwyraźniej ma ambicję przejęcia władzy nad wsią i wyeliminowania z niej ludowców. Tak jak wcześniej Samoobrony. Ogromna większość mieszkańców wsi głosowała na partię Jarosława Kaczyńskiego.
Słaba reprezentacja polityczna to dopiero początek nadchodzącej klęski. Ludowcy nie mają złudzeń, że nowy rząd wymiecie ich ludzi nie tylko z ministerstwa gospodarki czy rolnictwa, ale także z agencji rolnych. Stracą tysiące intratnych stanowisk. To one, a zwłaszcza Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, rozdzielały między rolników miliardy unijnych pieniędzy. Robiły to bezwarunkowo, w zasadzie niczym w zamian nie trzeba było się wykazywać. Chodziło o to, by „rozsmarować” pieniądze pomiędzy jak największą liczbę beneficjentów. Żeby ludzie pamiętali, kto był dla nich dobry. A skoro kryteria merytoryczne były luźne, często ważniejsze okazywały się koligacje i związki z partią. To dlatego PSL, dzięki któremu finansowa sytuacja wsi w ciągu ostatnich ośmiu lat tak bardzo się poprawiła, zamiast władzę na wsi umacniać, stracił ją bezwarunkowo.
I może stracić jeszcze więcej. Już teraz Jarosław Kaczyński zapowiada nowe wybory samorządowe.