Kraj

We wrzątku kąpani

Żadnych kompromisów: atak nie tylko na Trybunał Konstytucyjny

Stopień uzależnienia Andrzeja Dudy od prezesa Kaczyńskiego jest taki, że nie może sobie pozwolić na żaden samodzielny ruch. Stopień uzależnienia Andrzeja Dudy od prezesa Kaczyńskiego jest taki, że nie może sobie pozwolić na żaden samodzielny ruch. Krystian Maj / Forum
Żadne kolejne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie zażegna obecnego kryzysu polityczno-konstytucyjnego. Żadnego kompromisu w tej sprawie nie będzie. Wszystko wskazuje, że czas kompromisów minął.
Czy walkę o Trybunał Konstytucyjny, która zapewne będzie miała jeszcze kilka odsłon, można nazwać kryzysem konstytucyjnym, czy rzecz ma już wyłącznie charakter polityczny?Jacek Turczyk/PAP Czy walkę o Trybunał Konstytucyjny, która zapewne będzie miała jeszcze kilka odsłon, można nazwać kryzysem konstytucyjnym, czy rzecz ma już wyłącznie charakter polityczny?

Polityczna wola Jarosława Kaczyńskiego jest oczywista: Trybunał Konstytucyjny musi być mu absolutnie uległy, a więc musi zostać zmieniony. Najprościej zrobić to, uchwalając nową ustawę i wybierając wszystkich swoich sędziów. Ten wariant przećwiczono w latach 2005–07, kiedy w ciągu dwóch dni rozprawiono się z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, skąd po raz pierwszy w historii usunięto z tej instytucji całą opozycję. Dlaczego nie miałoby się to powtórzyć?

Warto spojrzeć na symboliczną scenę z nocnego zaprzysiężenia wybranych w pośpiechu nowych sędziów TK. W środku samotny prezydent, nieco dalej wątły szereg jego współpracowników, z drugiej strony prezes Jarosław Kaczyński i tyłem do obiektywu cztery osoby, które właśnie złożyły ślubowanie lub się do niego przygotowują. Prezes jest jedynym politykiem, jakby nadzorcą tego, co dzieje się w pustej sali, pilnującym, by prezydent wypełnił to, do czego został przez partię, czyli prezesa, zobowiązany. Kiedyś takie wydarzenia miały uroczystą oprawę, były przemówienia, gratulacje, a prezydenci, także Lech Kaczyński, wiele mówili o roli TK w demokratycznym państwie prawa. Teraz tych nowych niby-sędziów potraktowano jak funkcjonariuszy partyjnych, których można wezwać o każdej porze i wydać im dowolne polecenie. Nie ma powodu, by ich żałować, sami się zgodzili na rolę zbrojnego ramienia PiS w trybunale. Zresztą nawet ten poczet o bardzo wątpliwych kwalifikacjach trudno było zebrać. Ostatecznie, w ramach dość rozpaczliwej łapanki, sięgnięto po mecenasa wypróbowanego w sprawach smoleńskich, po doradcę SKOK. W ramach „odpolityczniania” trybunału wybrano urzędującego posła partii rządzącej, byłego senatora czy inne osoby jawnie zaprzyjaźnione z PiS.

Polityka 50.2015 (3039) z dnia 08.12.2015; Temat tygodnia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "We wrzątku kąpani"
Reklama