Wielki marsz w obronie demokracji w Warszawie? Jako partia nie byliśmy. Niektórzy się oburzyli, ale powód jest bardzo prosty. Wiarygodność. Skoro od dawna krytykujemy Platformę Obywatelską, że już wcześniej dopuszczała do łamania praw obywatelskich oraz konstytucji, to nie możemy teraz pod rękę maszerować razem z nią przeciwko PiS.
Nie znaczy to oczywiście, że nie widzimy zagrożenia w tym, co się teraz dzieje wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wielu z nas wzięło udział w marszu jako osoby prywatne, a jako partia organizowaliśmy w kilkunastu miastach swoje demonstracje w tej sprawie. My chcemy polityki na innych zasadach – wiarygodnej, bez hipokryzji, blisko ludzi. Musi minąć trochę czasu, ale przyzwyczaimy wszystkich do tego.
Media przyzwyczaimy. Już przyzwyczajamy. Że jak chcą rozmawiać o partii, to nie tylko z Adrianem. Zresztą on i tak już przestał odbierać od dziennikarzy telefony. Media obsługuje Marta, nasza rzeczniczka prasowa – zgłasza zarządowi partii, że jest prośba o rozmowę, więc zarząd decyduje, kto pójdzie tym razem.
Od czasu wyborów chcą nam wykreować lidera i mówią, że to błąd, że go mieć nie chcemy. Albo inni mówią, że to tylko ściema, bo Adrian ma dyktatorskie zapędy i wszyscy po cichu zgadzają się z Adrianem. A prawda jest taka, że jak tylko Adrian w dyskusji użyje zbyt trudnego słowa, a taką ma tendencję, to go strofujemy. Ostatnio w oświadczeniu napisał „promulgacja”, więc od razu mu powiedzieliśmy: Adrian, jak ze słowem „promulgacja” chcesz dotrzeć do robotnika? I zmienił.
Więc krótko mówiąc, jeżeli komukolwiek liderowanie przyszłoby kiedyś do głowy, to go od razu całą partią pożremy. Całą partią, czyli Razem.
•
Nie spodziewaliśmy się w ogóle, że to wszystko tak szybko się potoczy.