Widząc ten brak poczucia odpowiedzialności i zwykłego wstydu wśród moich kolegów i przyjaciół w lewicowym kierownictwie, podpowiem raz jeszcze, co robić. Przestańcie robić żenadę.
Pokiereszowana w kolejnych wyborach Lewica już wie, że kręci się w kółko i w najlepszym razie czeka ją dalszy dryf. Ale kręcić się będzie nadal, bo ma do wyboru jedynie scenariusze złe i jeszcze gorsze.
Osoba z parlamentarnej reprezentacji Razem na pytanie, czy partia jest częścią koalicji, odpowiada: nie. Jednocześnie nie chce zadeklarować, by Razem było opozycją. Taki partyjny dylemat.
W „normalnych czasach” już mówiłoby się o powyborczych rozliczeniach, a niezadowoleni działacze spiskowaliby przeciwko liderom. Ale czasy są inne, bo zmiana ma wymiar historyczny. Zwłaszcza dla Lewicy.
Może się okazać, że Lewica w tej kampanii nie tylko straciła ok. 4 pkt proc. poparcia, ale też wykonała ruchy, które i w przyszłości będą ją drogo kosztować.
Po co lewicowcy zdecydowali się na eskapadę do Wiednia? Zarzuty, że przepalają paliwo i pieniądze na zagraniczne wycieczki, są co prawda bezsensowne, ale i tak nieco ryzykowali.
Skrajnie ostrożna, minimalistyczna, pozbawiona błysku. Byle nie stracić zbyt wiele i pozostać w Sejmie. Tegoroczna kampania Lewicy jest na miarę realnych możliwości i chyba też aktualnych ambicji ugrupowania, które jeszcze niedawno marzyło o zmienianiu Polski.
Obie koalicje zorganizowały w sobotę swoje konwencje przedwyborcze. Polska 2050 z ludowcami nowych kandydatów i hasło prezentowali w Katowicach, Lewica o swoich postulatach mówiła w Łodzi.
„W tych wyborach idziemy po zmianę” – powiedział Adrian Zandberg podczas prezentacji kandydatów z pierwszych miejsc list Lewicy do Sejmu.