Skąd to „ała”, skąd ten ból? Jeszcze nie ostygły telefaksy podające ostateczne wyniki pierwszej tury, a komentariat ruszył z połajankami w stronę wyborców lewicy – komunikat „musicie poprzeć Trzaskowskiego” w formie szantażu moralnego, ciężkich i nie zawsze stosownych metafor, których nie zamierzam tu analizować, bo nie widzę większego sensu w pracy emocjonalnej nad powyborczym amokiem mediów społecznościowych. Od lat postuluję, że dziennikarze i politycy powinni korzystać z nich z umiarem; tak samo jak chętnie widziałbym nową świecką tradycję „ciszy powyborczej” – doby poświęconej na opanowanie emocji, refleksję i przygotowanie do spokojnej analizy.
Czytaj też: Mała katastrofa w PiS, ale teraz nikt się tym nie przejmuje. Czy Nawrocki jest faworytem?
O czym mówimy, gdy mówimy o wolności
Problem jest bowiem większy i można było go dostrzec, czytając facebookowy wpis Jerzego Owsiaka. Spiritus movens Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy narzeka w nim na wyborczą apatię („jestem przerażony, że ponad 30% Polaków nie wzięło udziału w wyborach”) po tylu latach budowania „Nowej Wolnorynkowej Polski”. Bardzo zdumiało mnie to określenie; czy to freudowska pomyłka, czy po prostu powiedzenie na głos tego, co inni przemilczają? Bo przecież cały dyskurs do tej pory toczył się dookoła „demokracji”, kiedy mówiliśmy o „wolności”, mówiliśmy o walce z autorytaryzmem i zamordyzmem.