Dlaczego Biejat nie przebija się do mainstreamu, czy Zandberg brzmi wiarygodnie, mówiąc o obronności, i co do debaty wnosi powrót Joanny Senyszyn, wyjaśnia dr hab. Wojciech Rafałowski Katedry Socjologii Polityki Uniwersytetu Warszawskiego.
Nowa Lewica i Lewica Razem odnotowują sondażowy wzrost po debatach prezydenckich. Ale ich kandydaci odwiedzają Andrzeja Dudę z nadzieją, że zawetuje obniżkę składki zdrowotnej. Czy wyborcy to kupią?
12 nieoficjalnych kandydatów, 120 dni do wyborów, rozłamy na lewo i prawo. Kampania wystartowała i nie bierze jeńców. Politycy ruszają w trasę, a na jej szlaku pojawiają się zaskakujące postaci. Świątek, Pudzian, Zenek, kard. Ryś, Szmydt. A to dopiero początek.
Pięć lat temu miał szanse, ale się nie odważył. Startując na prezydenta w tym roku, Adrian Zandberg już tylko walczy o przetrwanie swojego środowiska. Czy to finał Partii Razem, która na własne życzenie wymaszerowała na polityczny margines?
Plan na kampanię kandydata Razem jest prosty. Przekonać, że w przeciwieństwie do innych partia stoi po stronie opuszczonych przez państwo: biednych, słabych i chorych.
Im więcej w mediach partii dla niepoznaki zwanej Razem, tym większe szanse na marginalizację całej lewicy. A niewykluczone, że będzie jeszcze gorzej.
Stało się to, co się stać w końcu musiało, gdyż konstrukcja z siedzącą okrakiem na barykadzie partią Razem wszystkich coraz bardziej uwierała. Słabnącej Lewicy ten rozłam paradoksalnie może pomóc odzyskać wigor.
Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili zwołuje wielką demonstrację; apel Władysława Kosiniaka-Kamysza; Beyoncé dla Harris; rozłam w partii Razem; Lewandowski bohaterem El Classico.
Zamiast budować silny sojusz obejmujący wiele nurtów lewicowości, Nowa Lewica i Razem będą teraz słabsze. W perspektywie kolejnych wyborów ten rozłam może być problemem dla całej koalicji.
Już nie Razem; koszty podkomisji Macierewicza; czego nie poparł kard. Nycz; głos Google Maps zastąpiony przez bota; pustki w kasie PKOl.