Czwarta droga
Czwarta droga. Będą nowe partie? Trwają podchody. Dwie kwestie muszą rozstrzygnąć się tej jesieni
Za kulisami polityki zdobywa popularność teoria luki, czyli potencjalnego miejsca do zagospodarowania przez nieistniejący jeszcze polityczny byt. Miałby on podjąć próbę zebrania pod jednym dachem wyborców głosujących dwa lata temu na koalicję 15 października, którzy później rozczarowali się rządem Donalda Tuska i odeszli. Bez przeciągnięcia ich z powrotem na jasną stronę mocy marne są bowiem widoki na pokonanie prawicy w najbliższych wyborach.
Pierwsi chętni właśnie się ujawnili, chociaż ziemia się od tego nie zatrzęsła. Ale to nie jest jeszcze czas wykładania właściwych kart. Od półtorej dekady w każdych wyborach parlamentarnych z powodzeniem debiutował jednak jakiś nowy ruch, więc i tym razem można się tego spodziewać. Inna sprawa, że okazywały się one później meteorytami, co pewnie trochę nadszarpnęło ogólną skłonność wyborców do zawierzania nowościom. Chętni mimo wszystko na pewno się znajdą, a jeśli będą mieli opory, nie powinno też zabraknąć namawiających do podjęcia ryzyka.
Ale zacznijmy od próby oszacowania luki, przyjmując za punkt wyjścia wynik wyborów z 15 października 2023 r. i porównując go z obecnymi trendami sondażowymi. Najbardziej rzuca się w oczy niezwykła wręcz stabilność poparcia Koalicji Obywatelskiej, która uzyskała wówczas 30,7 proc. poparcia, czyli 6,6 mln głosów. W pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich jej kandydat Rafał Trzaskowski dostał nawet więcej, gdyż 31,4 proc., tyle że przy nieco niższej frekwencji, co przełożyło się na 6,1 mln głosów. A zatem pół miliona wyborców mimo wszystko wyparowało. Średnia sondażowa KO z ostatniego miesiąca (według witryny ewybory.eu) to wciąż porównywalne 30,1 proc. Główna rządząca formacja zasadniczo więc nie traci, ale też nie rośnie.
Nieoczekiwanie to się ostatnio udało stronie lewicowej.