Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Swąd szatana i nauczanie religii

Wszystko, czego nie wiemy o lekcjach religii: Kto i za co właściwie płaci?

M.Gmitruk / Forum
Parlamentarzyści nie wiedzą, co mówią, a Kościół zabiera głos, choć nie powinien. Tymczasem kwestia szkolnej katechezy zasługuje na poważną dyskusję.

Grupa obywateli zgłosiła projekt ustawy przewidujący opłacanie nauczania religii w szkołach publicznych przez rodziców. W czasie debaty sejmowej posłowie i posłanki z PiS wypowiedzieli kilka bezcennych uwag.

Pan Marek Kaleta zauważył: „Można odnieść wrażenie, że swąd Szatana roznosi się po tej izbie, ale taka jest przecież kolej rzeczy. (...) To jest fakt: walka dobra ze złem trwa od samego zarania dziejów”.

Tylko pozazdrościć czułości powonienia pana posła i jego poczucia, co jest faktem. Pani posłanka Krystyna Wróblewska pouczyła, że religia jest takim samym przedmiotem jak każdy inny. Otóż Wróblewska się myli. Program nauczania religii nie leży w kompetencji władz oświatowych, tylko kościelnych, czyli ma pod tym względem odmienny status.

Ponadto religia, pomijając przedszkole, jest nauczana w wymiarze znacznie przekraczającym godziny przeznaczone na inne przedmioty, nie mówiąc już o tym, że nie ma modlitw związanych z fizyką, matematyką czy językiem polskim.

Pan poseł Piotr Uściński zauważył, że w szkole naucza się o mitologii greckiej czy rzymskiej, i zapytał: „Kto zdaniem wnioskodawców winien za to płacić?”. Jako niewierzący z satysfakcją przyjmuję porównanie religii katolickiej do mitologii greckiej i rzymskiej, zwłaszcza wypowiedziane przez parlamentarzystę PiS, aczkolwiek wątpię w to, że pan Uściński nie traktuje poważnie swojego odważnego stwierdzenia. Może mieć problemy z otrzymaniem rozgrzeszenia.

Kościołowi się należy

Mimo niewątpliwych krotochwili ze strony wspomnianych osób sprawa jest poważna i zasługuje na dyskusję. Przypomnę więc pewne fakty. Kiedy rozpoczęła się tzw. transformacja, bardzo wielu ludzi w Polsce uważało, że Kościołowi katolickiemu coś (czy nawet wiele) należy się jako rekompensata za jego wcześniejszą postawę w okresie PRL, a także za doznane wtedy krzywdy.

Reklama