Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Czy wybory w USA będą starciem czarnych koni?

Mike Segar/Reuters / Forum
Na razie bohaterami pierwszej przymiarki do kampanii prezydenckiej w USA są outsiderzy: Bernie Sanders i Donald Trump.

W New Hampshire lud się cieszył, sztab wyborczy Hillary Clinton – mniej. Hillary dała z siebie dużo, pokazała pazur, pamiętała nie tylko o kobietach, lecz też o mniejszościach etnicznych, lojalnym elektoracie Demokratów, o którym senator Sanders raczej zapomina.

A jednak minę miała nietęgą, bo przewaga, jaką w tym głosowaniu zdobył nad nią Bernie Sanders, była znaczna, zwracała uwagę, mogła zasiać niepokój w wyborcach: kto lepszy? Clinton czy Sanders? Kto ma większe szanse zdobyć nominację prezydencką i wygrać wybory powszechne? Siłą Clinton jest nadzieja Amerykanek, że wreszcie pojawi się pierwsza w historii Stanów prezydentka.

Hillary jest inkarnacją tych nadziei, ale także ikoną epoki Clintona, którą amerykańska lewicowa inteligencja wciąż wspomina z sympatią i nostalgią. To, że cierpiała z powodu romansu męża ze stypendystką w Białym Domu i że się z tego doświadczenia podniosła w takim stylu (sekretarz stanu, prawdopodobnie oficjalna kandydatka na prezydenta), daje jej w oczach elektoratu dodatkowe punkty.

A jednak show ukradł jej tym razem „lewak”, o którym jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie słyszał, a kiedy usłyszał, wzruszał ramionami. Sukces Sandersa jest sukcesem ciężko zapracowanym. Starszy pan z tygodnia na tydzień nabierał energii i entuzjazmu. Retorycznie nie taki sprawny jak jego główna rywalka, lecz bez trudu nawiązujący kontakt z publicznością.

Dostaje huczne brawa nie tylko dlatego, że to jest część tego politycznego widowiska, jakim są amerykańskie prawybory. Dostaje brawa, bo mówi o tym, czym żyje dziś znaczna część amerykańskiej klasy średniej, a ta jest w znacznym stopniu elektoratem Demokratów. Mówi o poczuciu niepewności, jakie zakradło się do życia tych ludzi, o obawie, że nie będą w stanie zapewnić własnym dzieciom dobrej edukacji, a nawet jeśli zapewnią, to nie ma wcale pewności, że znajdą dobrą pracę.

Reklama