Dzień bez zwolnień w TVP to dzień stracony. „Dobrej zmiany” w mediach ciąg dalszy
Dzień bez wyrzucenia kogoś z TVP lub Polskiego Radia to dla PiS dzień stracony. Od przejęcia przez tę partię mediów publicznych trwają zwolnienia dziennikarzy. Ostatnio m.in. pracę w „Wiadomościach” stracił znany reporter Kamil Dziubka, a od prowadzenia „Salonu politycznego Trójki” w PR został odsunięty Marcin Zaborski. Ze stanowiska szefa strategicznego biura reklamy TVP zrezygnował zaś Marcin Gudowicz, bo – jak powiedział „Presserwisowi” – nie zgadza się ze strategią nowego zarządu.
W sumie tych, którzy od początku stycznia pożegnali się ze stanowiskami, jest już 59 osób (60 – jeśli liczyć szefa biura reklamy). Ale politycy PiS twierdzą, że zwolnień nie ma. By ukryć skalę czystek, zastosowali różne strategie. Jest manipulowanie faktami, ich naginanie, a także – przyznać trzeba, mało zgrabne – zaprzeczanie rzeczywistości. „Nikt nie został zwolniony, wszyscy się porozumieli i odeszli za porozumieniem stron. Sprawa jest zamknięta” – tak na pytania o dziennikarzy wyrzuconych z telewizji publicznej odpowiedział niedawno prezes TVP Jacek Kurski.
Nadzorujący przekształcenia w mediach publicznych wiceminister kultury Krzysztof Czabański w niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” kadrowe tsunami „made by PiS” całkowicie przemilczał, mówiąc, że to „SLD zlikwidowała redakcje, a PO dokończyła dzieła, wysyłając dziennikarzy do firmy leasingowej i na samozatrudnienie”. Być może uznał, że sprawę zamknęła jego wypowiedź z końca stycznia, gdy w typowej dla swojej formacji nowomowie zwolnienia nazwał „pewnymi ruchami kadrowymi na stanowiskach kierowniczych”. Czabański podał wtedy, że „15 lat temu wyrzucono 1,5 tys. dziennikarzy”, choć brak na to dowodów.