Razemowcom udało się przypomnieć szerszej publiczności o swoim istnieniu. Ustawili naprzeciw Kancelarii Premiera zwykły rzutnik i wyświetlili na jej fasadzie tekst środowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Zdjęcia, jak Razem zastępuje rząd Beaty Szydło w „drukowaniu” dokumentu, poszły w świat. Razemowcy zapowiadają, że będą biwakować pod KPRM do skutku. To znaczy do momentu, gdy rząd opublikuje orzeczenie TK. Zobaczymy, co im z tego wyjdzie.
Ale Razemowy protest nie jest tylko zabawny. Ma również znaczenie symboliczne. Bo to założone ledwie rok temu ugrupowanie może nie cieszy się ogromnym poparciem społecznym (w żadnym z sondaży nie przekroczyło nigdy progu wyborczego), ale dość dobrze oddaje nastroje sporej części polskiego społeczeństwa, które nijak nie może się odnaleźć w sztucznym podziale na obóz pisofili i pisofobów.
Sam piszę o tych Polakach w najnowszej POLITYCE. A wcześniej także tutaj.
Mówiąc w skrócie, chodzi o obywateli, którzy uważają, że PiS miał w ostatnich latach wiele trafnych diagnoz dotyczących polskich problemów. Dostrzegał społeczne pęknięcie datujące się jeszcze od początków transformacji, problem sprekaryzowanej pracy, niesprawiedliwego systemu podatkowego i państwa dobrobytu albo nadmiernej penetracji polskiej gospodarki przez zagraniczny kapitał.
Mało tego. Ci ludzie uważali wiele z pisowskich projektów (głównie gospodarczych) za posunięcia słuszne. Ot, choćby wzmocnienia Państwowej Inspekcji Pracy (żeby ukróciła plagę fałszywego samozatrudnienia czy nielegalnych śmieciówek).