Kraj

„Kotwica” na kiju bejsbolowym? Jeśli władza profanuje tradycję, to obywatele idą jej śladem

Flickr CC by SA
Jeżeli rząd toleruje szarganie symboli narodowych, to obywatele zaczną robić dokładnie to samo. I żadne przepisy temu nie zapobiegną.

Organy ścigania mają zbadać sprawę wystawionych na handel kijów bejsbolowych ze znakiem Polski Walczącej i wizerunkiem Małego Powstańca.

Równocześnie resort spraw wewnętrznych zwrócił się do ministerstwa sprawiedliwości o wprowadzenie regulacji silniej chroniących symbole, które (jak to ujął wiceszef MSWiA) „powinny być świętością dla Polaków” jako te związane z powstaniem warszawskim i Polskim Państwem Podziemnym. Prawdopodobnie regulacja mogłaby uznać znieważenie symboli za wykroczenie, podobnie jak już jest w przypadku „kotwicy” Polski Walczącej.

Pozostaje jednak pytanie o ewentualny katalog godnych ochrony emblematów. „Kotwicę” ustawa uznaje za „dobro ogólnonarodowe” i „historyczną spuściznę Rzeczypospolitej”. Jednak scheda ta nie ogranicza się przecież do II wojny światowej. Dyskusja nad tym, co do niej należy, a tym samym powinno być konsekwentnie chronione prawem, mogłaby więc nie mieć końca.

Podobnie jak spór o to, co uznać za znieważenie takiego symbolu bądź jego nadużycie czy wykorzystywanie w niegodny sposób.

Bo co powiedzieć na przykład o modnym ostatnio, a żenującym także w swej kiczowatości tatuowaniu sobie symbolu Polski Walczącej na łydkach? Albo o równie popularnym urządzaniu demonstracji nienawiści, których uczestnicy odwołują się do haseł de facto hitlerowskich, a równocześnie poubierani są w tzw. odzież patriotyczną, często z emblematem „kotwicy” właśnie? Czy to nie obraża narodowej pamięci?

Przecież to obecnie będąca u władzy formacja polityczna nie tylko tolerowała takie ekscesy, ale wręcz je stymulowała poprzez obliczoną na bieżący efekt propagandę, którą dla niepoznaki tylko nazwała polityką historyczną.

To liderzy tej ekipy nie reagowali na zakłócanie przez swoich sympatyków rocznicy 1 sierpnia 1944 r.

Reklama