Już niedługo każdy będzie mógł sobie poczytać, czego się sędzia w życiu dorobił, jaki samochód parkuje w garażu i ile kredytów ma do spłacenia. Na pierwszy rzut oka, wobec wielu innych pomysłów Zbigniewa Ziobry dotyczących sądownictwa, ten wydaje się całkiem niewinny. A można nawet uznać, że wręcz jest to pomysł pożądany, bo wprowadzany w słusznej sprawie, przeciwdziałania korupcji. Tak jednak nie jest.
Na początku trzeba wyjaśnić: sędziowie składają oświadczenia majątkowe, całkiem szczegółowe, piszą w nich o dochodach, nieruchomościach z adresami, oszczędnościach, kredytach, oraz o wszystkim co posiadają o wartości powyżej 10 tys. zł. Oświadczenia trafiają do kolegium sądu apelacyjnego oraz do urzędu skarbowego. Tam są prześwietlane pod kątem tego, czy to co sędzia posiada jest proporcjonalne do jego zarobków. Jeśli coś się nie zgadza, to sprawa trafia do CBA i prokuratury.
Oświadczeń majątkowych nie składają sędziowie z Belgii, Niemiec, Czech, Finlandii, czy z Francji. Obowiązek ich wypisywania nie jest normą w krajach zachodniej Europy. Jednak jeśli mają zwiększyć zaufanie do sędziów, to składanie ich przed właściwymi urzędami uważam za uzasadnione i wystarczające. Publikowanie ich w internecie to pomysł całkowicie chybiony, niebezpieczny i wpisujący się w sposób myślenia o wymiarze sprawiedliwości prezentowany przez PiS.
Jawność oświadczeń majątkowych ma znaczenie w przypadku funkcji pełnionych z wyboru (np. parlamentarzyści, samorządowcy) bo dostarcza nam informacji, które mogą wpływać na decyzje wyborcze. Jeśli chodzi jednak o sędziów, to do niczego dobrego ta pełna jawność nie prowadzi.
Pomysł Ziobry to instrukcja dla przestępców. Przecież niezadowolonych z wyroków są co roku setki, jeśli nie tysiące. Nietrudno sobie wyobrazić, że znajdzie się niejeden rozczarowany, który będzie chciał się zemścić na przykład uszkadzając samochód sędziego, czy zastraszając go na przykład krążąc wokół jego domu. Nie trzeba znać adresu, by na podstawie danych z oświadczenia majątkowego, które mają zawierać powierzchnię budynku i działki ustalić, gdzie sędzia mieszka. Szczególnie w mniejszych miejscowościach. Znając markę samochodu też łatwiej będzie znaleźć sędziowski samochód zaparkowany w okolicach miejsca pracy. Czy ktoś z ministrów pomyślał o tym, aby zapewnić lepszą ochronę im i ich rodzinom? O tym nikt nie mówi.
Obowiązek publikowania oświadczeń majątkowych sędziów to wotum nieufności wobec władzy sądowniczej. To kolejny krok w kierunku odbierania autorytetu, poczucia bezpieczeństwa, a co za tym idzie i niezawisłości. W takich okolicznościach łatwiej będzie rządzącym wywierać nacisk, szczególnie na niepokornych. I oto właśnie tej władzy chodzi.