Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało w piątek po południu długo wyczekiwany projekt zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony RP, wprowadzający przepisy o nowo tworzonych wojskach obrony terytorialnej. To oczko w głowie ministra Antoniego Macierewicza, z którym wiąże on plan wzmocnienia zdolności obronnych Polski i zagospodarowania potencjału tzw. organizacji proobronnych.
Planowane zmiany idą dalej niż zapowiedzi – kreując osobną formację militarną, poza i obok dotychczasowymi rodzajami sił zbrojnych, podległą wyłącznie ministrowi, z pominięciem istniejących struktur wojskowych. Jeśli w proponowanym kształcie wejdą w życie, będzie można mówić o zamiarze utworzenia w Polsce „równoległej armii”, której zadania – jak je opisano w projekcie – mogą budzić zaniepokojenie.
Niezrozumiałe podporządkowanie
W tym artykule będę się wspierał opiniami Bardzo Ważnych Generałów, którzy na moją prośbę ocenili projekt MON. Z przyczyn oczywistych nie mogę ujawnić ich nazwisk, stopni ani zajmowanych stanowisk. To jednak postaci szeroko w wojsku znane i powszechnie szanowane. Zarówno oni, jak i wielu innych obecnych i byłych wojskowych wytykają ministerstwu przede wszystkim budowanie osobnego, samodzielnego wojska, poza obecną strukturą armii.
Polska ma teraz cztery rodzaje sił zbrojnych: wojska lądowe, marynarkę wojenną, lotnictwo i siły specjalne. Wszystkie – na mocy ustawy z 2014 r. reformującej system kierowania i dowodzenia – podlegają w czasie pokoju ministrowi obrony narodowej poprzez dwóch dowódców strategicznych. Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych jest odpowiedzialny głównie za szkolenie. Operacjami, czyli użyciem wojska w działaniu, kieruje Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.