Młodzi niezbyt się garną do obrony ojczyzny. A państwo nie bardzo wie, jak ich zachęcić. Do zmiany jest nie tylko mentalność, ale i system rekrutacji, który sięga czasów sprzed drugiej wojny światowej.
15 lat temu zlikwidowano obowiązkowa służbę wojskową. Wojsku brakuje rezerwistów, więc rząd chce przeszkolić każdego dorosłego mężczyznę w Polsce.
Wojsko zostało zaangażowane w działania ochronne i odbudowę na skalę, jakiej nie było we współczesnej Polsce. Ale ktoś „na górze” musi sobie zadać pytanie – i spróbować na nie odpowiedzieć – co by było, gdyby wielka powódź nadeszła w chwili kryzysu militarnego lub wojny.
Pomimo dekad inwestycji i miliardów na zakupy w akcji zobaczymy ten sam sprzęt co 27 lat temu. Wojska inżynieryjne nie były głównym odbiorcą modernizacji, a to one są kluczowym wsparciem w powodzi.
Wojskowi przekonali polityków, że odpowiednie przygotowanie terenu i obiektów przy granicy będzie inwestycją wystarczająco skuteczną, a niespecjalnie kosztowną. Wojna w Ukrainie już nam pokazała, że bunkry, zapory i transzeje pomagają obrońcom, choć nie zatrzymają każdego ataku.
Lista jest sążnista, najdłuższa jednorazowo w kadencji obecnego zwierzchnika sił zbrojnych Andrzeja Dudy i pod rządami obecnego szefa MON Mariusza Błaszczaka. W takich momentach oczywiście pojawia się też pytanie o relację liczby „wodzów” do liczby „indian”.
Armia będzie miała nowego dowódcę odpowiedzialnego za jej wyszkolenie i gotowość bojową. Jednym z trzech najważniejszych żołnierzy w kraju zostaje gen. broni Wiesław Kukuła, oficer spoza tradycyjnych rodzajów wojsk.
Natan i Jakub poszliby walczyć. Nie za ideę, tylko dla ludzi. Paweł też, bo tu jest jego dom. Ale to mniejszość. Co czwarty Polak w razie wojny wyjechałby za granicę.
Już w następnym miesiącu ruszają obowiązkowe ćwiczenia wojskowe dla rezerwistów. Oficjalnie niezwiązane z wojną w Ukrainie.