Komandos, gaduła, terytorials. Kim jest jeden z trzech najważniejszych żołnierzy w Polsce
Dla większości obserwatorów życia wojskowego gen. Kukuła równa się Wojska Obrony Terytorialnej. Również dlatego, że WOT zmieniły nasze postrzeganie wojska i jego publiczną widoczność. Ich dowódca z impetem wszedł w zastygłe szeregi generalicji, stając się swego rodzaju celebrytą, ale i wprowadzając wiele nowinek, które z czasem stały się normą. Po sześciu latach na czele WOT Kukuła obejmuje jedno z trzech najważniejszych stanowisk w siłach zbrojnych i bierze odpowiedzialność za ich całość. Będzie dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych.
Czytaj też: Patrioty na warszawskim Bemowie. Scenariusz czarny, ale realny
Specjals tworzy terytorialsów
W dowództwie przy warszawskiej al. Żwirki i Wigury pojawi się oficer spoza tradycyjnych rodzajów wojsk, prezentujący nieco odmienną kulturę dowodzenia, współpracy i komunikowania się. Również oficer ściślej niż jego poprzednicy związany przez ostatnie lata z rządzącymi politykami. Co czeka wojsko pod jego „rządami”?
Kukuła nie jest z „pancu”, „zmechu”, nie jest też z lotnictwa. Dowództwo nie ma co prawda długiej tradycji – powstało jako rezultat zmian określanych „reformą Kozieja” z 2014 r. – ale na jego czele zawsze stawali generałowie wojsk „tradycyjnych”. Lotnik Lech Majewski, absolwent wrocławskiego „zmechu” Mirosław Różański czy pancerniak Jarosław Mika. Zdarzali się też tymczasowi zastępcy: Leszek Surawski (wojska zmechanizowane) i Jan Śliwka (lotnik). Kukuła jest inny, to łącznościowiec, który karierę zaczął – i zrobił – w wojskach specjalnych, najmniejszym, ale specyficznym rodzaju wojsk. Choć w największym stopniu definiuje go WOT, to on sam ukształtował tę formację na bazie swojego doświadczenia z Jednostki Wojskowej Komandosów (wcześniej zwanej 1. Pułkiem Specjalnym), czyli największej w Polsce formacji tego typu.
Nie oznacza to oczywiście, że WOT to wojska specjalne – takie hasło, rzucone kiedyś przez Antoniego Macierewicza w emocjach politycznej debaty, stało się źródłem wielu nieporozumień, a nawet kpin. Ale odrębna wojskowa kultura to jest coś, co gen. Kukuła ma we krwi. Również dlatego, że owego „pancu i zmechu” on sam nigdy nie poznał. Tym bardziej lotnictwa czy marynarki wojennej, chociaż – tu ważne zastrzeżenie – żołnierze wojsk specjalnych znacznie częściej i znacznie bliżej współpracują z powietrznym i wodnym wsparciem niż np. z czołgistami.
Specjalsi to bowiem elita każdej armii. Najlepiej wyposażeni, wyszkoleni, opłacani i owiani legendami. Ekstremalnie trudna selekcja, gotowość do działania o każdej porze dnia i nocy w dowolnym miejscu na świecie, wyposażenie osobiste i uzbrojenie, o którym mogą marzyć zwykli żołnierze. Nawet inny wzór kamuflażu na mundurach i noszone bez problemu z regulaminem ciemne okulary czy brody. Wszystko jest inne, dla reszty wojska lepsze, dla całego świata – fascynujące i tajemnicze. Wszystkiego tego gen. Kukuła nie był w stanie do WOT przenieść, tym bardziej nie będzie w stanie upowszechnić w całej rosnącej przecież armii. Ale żołnierzy WOT nie przez przypadek nazwał „terytorialsami” i zawsze dbał, by w miarę możliwości sprzęt mieli jak najlepszy. A więc kilku rzeczy oczekiwać należy.
Czytaj też: Na Bałtyku robi się groźnie. Czy Polska ma się czym bronić?
Wzorce z USA w polskim wojsku?
Po pierwsze, szerszej „amerykanizacji” w relacjach wewnętrznych, na linii przełożony–podwładny czy oficer–podoficer–szeregowy. Kukuła poznał ten styl dowodzenia, przywództwa i zarządzania kadrami i stał się jego wyznawcą. W małych i posługujących się odrębnym kodeksem siłach specjalnych liczy się przede wszystkim człowiek, który po przejściu morderczej procedury naboru i pełnej wyrzeczeń służby ma pełne prawo oczekiwać od dowódców, że będzie dobrze dowodzony. Taki żołnierz ma większą niż w innych rodzajach wojsk świadomość własnej wartości i – co tu dużo mówić – zdolności, by demonstrować własne zdanie także w bezpośredni sposób.
Kukuła poznał to wszystko nie tylko na kursach, ale i w praktyce. Przejście do WOT umożliwiło mu z kolei pogłębioną współpracę z amerykańską Gwardią Narodową, która jest – znowu – formacją specyficzną, korzystającą w znacznym stopniu z interakcji wojska ze światem cywilnym, w którym to nie wojsko, a biznes i uczelnie zapewniają najlepiej wykwalifikowane kadry. Dlatego amerykańskie siły zbrojne tak szeroko wykorzystują schemat kursów oficerskich i podoficerskich na uczelniach, w college’ach oraz skierowanych do wszelkiej maści profesjonalistów, dla których zajęć w wojsku nigdy dosyć. A w tym wypadku zarządzanie kadrami również musi być inne.
Cywilny specjalista nie przychodzi do wojska po pracę i byt – on chce, ale nie musi. Często przy tym dysponuje lepszymi kwalifikacjami i większą wiedzą od swojego dowódcy, co trzeba wykorzystać, ale też uszanować. Rozmowa jak z „kotem” z czasów fali nie wchodzi w grę. Do WOT często szli ludzie z karierą, pozycją, pieniędzmi, własnym zdaniem, a nie gotowi wykonywać idiotyczne czasem polecenia kogoś, kto ma gwiazdki na pagonach. Nie mamy wiarygodnych narzędzi, by ocenić, jak się to udało. Ale jeśli doświadczenie Kukuły stanie się częścią zmiany w wojsku, będzie to zmiana odpowiadająca wymogom nowych czasów.
Kukuła wie też, że musi być z żołnierzami. To było łatwe u specjalsów – jednostce wielkości batalionu – czy na początku formowania się WOT. Stawało się trudniejsze w miarę rozrostu nowego rodzaju wojsk, gdy liczyły kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, a struktura pionowa (dowódca–brygady–bataliony–kompanie) zaczęła przypominać pajęczynę. Będzie jeszcze trudniejsze, a w praktyce niewykonalne w armii złożonej z kilku dywizji, kilkudziesięciu brygad, skrzydeł, flotylli, batalionów, dywizjonów, eskadr, kilkuset kompanii. Fizycznie Kukuła nie da rady.
Gospodarskie wizyty źle się kojarzą, choć są i pod obecną władzą się nie skończą. Rozwiązaniem jest technologia. W WOT funkcjonuje coś w rodzaju wewnętrznej platformy społecznościowej, forum, w którym nawet dowódca jest dostępny dla żołnierzy. Wdrożenie takiego projektu w siłach zbrojnych na dużą skalę będzie trudne, ale nie jest niemożliwe. Poza tym Kukuła to jedyny znany mi generał tej rangi – a może jedyny w czynnej służbie – który prowadzi osobiste profile w popularnych mediach społecznościowych i do którego można się na nich odezwać. Wiem, że żołnierze z tego korzystają.
Czytaj też: Polska wyda ogromne pieniądze na zbrojenia. Czy da się mądrzej?
Generał gaduła, Błaszczak i trudne pytania
Internet pomógł Kukule odnieść sukces. WOT od początku postawił na autopromocję w social mediach. Wojsko regularne patrzyło na tę aktywność online z odrazą, ale po pewnym czasie samo zobaczyło, że to działa. W pewnym momencie pracy dla medialnej obsługi WOT było tyle, że rozpisano przetarg na profesjonalnych fotografów, z których usług armia i tak korzysta np. w lotnictwie.
Kukuła potrafi też opowiadać o wojsku z pasją, czasem nawet anegdotycznie. Szczególny to będzie kontrast z odchodzącym dowódcą generalnym i z bardzo wieloma innymi generałami, którzy mówić się chyba boją i nie bardzo potrafią.
Ale też zagadać wszystkiego się nie da. O ile tylko dostęp do niego uzyskają dociekliwe i wolne od sterowania politycznego media, będzie musiał odpowiadać na trudne pytania: o rekordowe odejścia doświadczonych żołnierzy, o sprzęt oddawany na rzecz Ukrainy i ten nowo pozyskiwany, o wypełnienie treścią haseł budowy nowych dywizji i stan ukompletowania istniejących, o rzeczywistą gotowość jednostek w różnych rodzajach wojsk, o współpracę z sojusznikami – tymi zza oceanu, ale i za zachodnią granicą. Czy „otwarty i gadatliwy” generał zmieni się w milkliwego i trudniej dostępnego?
Polityka MON nie pozostawia bowiem wątpliwości: pierwszym, najważniejszym i jedynym rzecznikiem działań resortu ma być sam minister, a jest on politykiem, który krytyki nie przyjmuje, trudno ją znosi i nie podejmuje dialogu, a oczekuje „podawania dalej” jedynie słusznego przekazu (oczywiście pozytywnego). Ostatnim tego przykładem są oficjalnie podane liczby dotyczące odejść z wojska, które tak ukazywały sytuację, by wyszło na plus, choć w rzeczywistości wojsko znalazło się na profesjonalnym minusie niewidzianym od lat. Nawet jeśli Wiesław Kukuła będzie bardzo chciał, jego możliwości opowiadania wojska po swojemu, a jednocześnie w zgodzie z prawdą, mogą być znacznie ograniczone. Zwłaszcza w wyborczym roku, gdy sprawy bezpieczeństwa stały się najważniejsze obiektywnie, ale trafiły też na sztandar w kampanii PiS.
Na wejściu w nową rolę Kukuła będzie się musiał zmierzyć z innym bagażem przeszłości – wizerunkiem generała sklejonego z rządzącym obozem politycznym. W czasie 20 lat służby w wojskach specjalnych dosłużył się stopnia pułkownika i stanowiska dowódcy największej jednostki tego typu. To już było coś. Ale windą do wielkiej kariery generalskiej i publicznej stała się jego nominacja na dowódcę – i w znacznym stopniu twórcę – Wojsk Obrony Terytorialnej.
W 2016 r. był to sztandarowy projekt wojskowy PiS, którego twórcą był Macierewicz, dziś symbol kontrowersji wszelkiego typu. Nie znam poglądów Kukuły i nie wiem, jaką odegrały rolę na tym etapie jego kariery. Z jednej strony na tym polega polityczna i demokratyczna kontrola nad siłami zbrojnymi, że decyzje kadrowe na najwyższych szczeblach należą do wybieranych polityków. Z drugiej strony każdy oficer ma ileś lat służby za sobą i jakieś ambicje przed sobą. Z trzeciej ma też wybór, który podejmuje w sumieniu.
Płk Kukuła, zauważony kilka lat wcześniej przez prawicę głównie dzięki aktywnemu wspieraniu środowisk akowskich i powstańczych, wszedł na ścieżkę wskazaną przez Macierewicza i podjął wyzwanie, które dziś doprowadziło go – przez nieprzypadkowe szybkie awanse – na szczyt generalicji. Za Mariusza Błaszczaka przyszedł test, który Kukuła i jego WOT zdali. Przypomnijmy, że Macierewicz wyznaczył raczej nierealny poziom 53 tys. na 2019 r., a teraz WOT liczą nieco ponad 36 tys. Jednak konkretna przydatność w zadaniach – przy powodziach, wichurach, pandemii i na granicy – przykryła spowolnione tempo przyrostu i bardzo liczyła się dla Błaszczaka.
Z drugiej strony przyszła pierwsza quasi-bojowa akcja na granicy, w czasie której cywilne formacje mundurowe i wojsko nie uniknęły zarzutów o okrucieństwo, bezprawie czy obojętność w traktowaniu migrantów oraz pomagających im polskich obywateli. O całościowy bilans dzisiaj jest bardzo trudno, zwłaszcza że zorganizowany przez wrogie reżimy przerzut uchodźców nie ustał.
Z tym że w samym wojsku wciąż są żywe żale i wyrzuty wobec WOT, które dostały relatywnie duży zastrzyk pieniędzy w czasach, gdy skokowy przyrost wydatków na armię był dopiero w planach. Lepsze wyposażenie osobiste, nowsze umundurowanie, pojazdy i broń – to wszystko kłuło w oczy żołnierzy wojsk operacyjnych. Gdy na czele armii stanie jedyny wciąż aktywny autor tych decyzji – bo Macierewicza w MON dawno nie ma – emocje mogą znowu pójść w górę. Również po stronie politycznej gen. Kukuła będzie miał pod górkę, bo w roku wyborczym wiele decyzji szefa MON i prezydenta będzie szczególnie krytykowanych. Jak sobie z tym poradzi? Jedynym wyjściem jest pokazanie na wszelkie sposoby, że jest oficerem Wojska Polskiego i dba o jego żołnierzy, że nie przysięgał żadnej partii, a Rzeczpospolitej, której wszystkich obywateli chroni i szanuje.