Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Duda rozbija generalską kumulację. Kto dostał wężyk, kto kolejną gwiazdkę

Prezydent Andrzej Duda i minister obrony Mariusz Błaszczak wręczają awanse generalskie, 14 sierpnia 2023 r. Prezydent Andrzej Duda i minister obrony Mariusz Błaszczak wręczają awanse generalskie, 14 sierpnia 2023 r. Grzegorz Jakubowski / Kancelaria Prezydenta RP
Lista jest sążnista, najdłuższa jednorazowo w kadencji obecnego zwierzchnika sił zbrojnych Andrzeja Dudy i pod rządami obecnego szefa MON Mariusza Błaszczaka. W takich momentach oczywiście pojawia się też pytanie o relację liczby „wodzów” do liczby „indian”.

Z okazji Święta Wojska Polskiego prezydent Andrzej Duda wręczył awanse generalskie aż 21 oficerom Wojska Polskiego. Długość listy jest zaskakująca, tym bardziej że konstytucyjny najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych w tym roku skorzystał już z jednej kalendarzowej okazji i wręczył osiem awansów generalskich 3 maja. Do dyspozycji jest jeszcze jeden tradycyjny termin: 11 listopada, oraz okazjonalne nominacje związane z zajmowaniem i zmianą stanowisk służbowych w siłach zbrojnych RP lub na tzw. stanowiskach flagowych za granicą.

Mamy więc generalską kumulację dla obu najwyższych rangą urzędników odpowiedzialnych za system bezpieczeństwa narodowego Polski. Andrzej Duda w czasie swoich dwóch kadencji nie miał jeszcze tak długiej listy generałów, pod którą podpisałby się minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Dwa lata temu prezydent mianował 21 generałów przez cały rok, a dwóch więcej w 2020 r. Na przełomie kadencji w 2015 było ich zaledwie 18, a w całym 2017 tylko jeden, i to wyjeżdżający na zagraniczne stanowisko wymagające kolejnej gwiazdki. Gdyby szukać rekordów, to 40 generałów Duda mianował przez cały 2018 r.

Jak wiadomo, uzgodnienie nominacji i awansów generalskich wymaga zgody MON i prezydenta, co nie zawsze bywa łatwe. Dlatego aż 21 nazwisk na jednym dokumencie, które nie wyczerpują wcale tegorocznego „potencjału”, to dowód zarówno daleko idącego kompromisu, jak i rosnących ambicji w rozbudowie sił zbrojnych. Po poniedziałkowych nominacjach liczebność korpusu generalskiego zbliżyła się do 130 oficerów w czynnej służbie, co również będzie rekordem ostatnich dekad. Oczywiście powraca zawsze pytanie o relację liczby „wodzów” do liczby „indian”. Odpowiedzieć można tak: na razie tempo generowania generałów jest i tak wolniejsze niż deklarowany przez MON przyrost liczebności wojska.

Czytaj też: Błaszczaka wojsko na pokaz. Polacy mają się naoglądać żelastwa

Kto znalazł się na liście generalskich awansów?

Niemal połowa awansowanych to dowódcy jednostek liniowych: flotylli Marynarki Wojennej oraz brygad i dywizji Wojsk Lądowych. Generałami brygady zostaną pułkownicy dowodzący obecnie 21. Brygadą Strzelców Podhalańskich, 1. Warszawską Brygadą Pancerną, 17. Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną i 9. Braniewską Brygadą Kawalerii Pancernej. Można więc uznać, że w tej konkurencji wygrały jednostki podległe 18. Dywizji Zmechanizowanej.

Ważnym nazwiskiem na liście awansowanych na pierwszy stopień generalski jest również dowódca 6. Brygady Powietrznodesantowej, jednostki aeromobilnej będącej polskimi siłami szybkiego reagowania. Płk Michał Strzelecki to oficer długo związany z wojskami specjalnymi, były dowódca JWK w Lublińcu, choć absolwent wrocławskiego „zmechu”. Innym znanym nazwiskiem wśród jednogwiazdkowych generalskich juniorów jest płk Michał Marciniak, jeden z zastępców szefa Agencji Uzbrojenia i od dawna jeden z tych wojskowych, którzy położyli najwięcej zasług dla modernizacji. Jego dziełem są m.in. wielkie zamówienia na obronę powietrzną, w tym patrioty i systemy oparte na brytyjskich pociskach CAMM. Generałami dywizji, dwugwiazdkowymi w międzynarodowej terminologii, zostaną też dwaj dowódcy dywizji: szczecińskiej „dwunastki” i nowo formowanej 1. Dywizji Piechoty Legionów z dowództwem w Ciechanowie. Formuła polegająca na szybkim (najdalej po roku od wyznaczenia) awansowaniu dowódców brygad i dywizji na należne im stopnie oddaje obowiązujący w NATO trend jedności stanowiska ze stopniem. Pomaga też w relacjach z sojusznikami, którzy spoglądają na naramienniki i oceniają doświadczenie, edukację i profesjonalne przygotowanie partnerów (inną kwestią jest to, jak ono wygląda w każdym konkretnym przypadku).

„Dywizyjnymi” generałami zostaną również oficerowie z ważnych dla wojska dowództw wyższego szczebla. Chodzi np. o inspektora sił powietrznych gen. bryg. Ireneusza Nowaka czy szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych gen. bryg. Artura Kępczyńskiego. Wojskowa logistyka i jej bydgoskie dowództwo to obecnie kluczowy obszar operacji i inwestycji – związany ze wsparciem dla Ukrainy, rozbudową sił zbrojnych RP i masowym pozyskiwaniem nowej techniki bojowej, którą logistycy muszą opanować i utrzymać. Część tych wysiłków dotyczy lotnictwa, za które odpowiada gen. Nowak, ostatnio bardzo zaangażowany w decyzje dotyczące zakupu koreańskich lekkich samolotów bojowych FA-50. To on przyczynił się do tego, że Błaszczak będzie mógł już na defiladzie powietrznej we wtorek pochwalić się nimi. Można dodać, że w ostatni weekend sierpnia najważniejszy lotnik w mundurze będzie miał własne święto – pokazy lotnicze w Radomiu, gdzie poza koreańskimi nowościami na niebie pojawią się F-16.

Drugą generalską gwiazdkę otrzyma wciąż nowy, bo dowodzący formacją od kilku miesięcy dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej gen. bryg. Maciej Klisz. Ponad 37 tys. żołnierzy terytorialnej służby to stale rosnący (choć wolniej, niż planowano) komponent sił zbrojnych, o którym jednak dziś nie jest tak głośno jak w pierwszych latach działalności. Nie znaczy to, że stracili nim zainteresowanie politycy – niedawno z gen. Kliszem pokazywał się w czasie jednego z objazdowych spotkań z wojskiem prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na aktualnej liście awansów nie znalazł się natomiast poprzednik Klisza i twórca WOT, bardzo znany gen. broni Wiesław Kukuła, któremu z racji zajmowanego stanowiska Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych teoretycznie „należy się” najwyższy stopień czterogwiazdkowego generała. Kukuła pełni stanowisko od stycznia, może więc po prostu musi poczekać jeszcze kilka miesięcy.

Czytaj też: Do jakiego konfliktu szykują się polscy generałowie

Nowi kontradmirałowie i generał od cyberarmii

Wśród dwugwiazdkowych nominacji warto odnotować awans dla gen. bryg. Karola Molendy, dowódcy Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni, czyli szefa „cyberarmii”. Dowództwo działa zaledwie od roku i znajduje się w fazie osiągania pełnej gotowości. Ponieważ jednak wchłonęło działające wcześniej Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni i jednostki mu podporządkowane, a ówczesny płk Molenda od kilku lat był ministerialnym pełnomocnikiem ds. cyberobrony, można powiedzieć, że zalążek wojsk cyfrowych został jedynie przeformatowany.

To zupełnie inna wojskowa struktura od tych tradycyjnych. W odróżnieniu od pozostałych generałów dywizji Molenda nie ma pod komendą kilkunastu tysięcy żołnierzy w brygadach i batalionach – jego komponent jest znacznie mniejszy, składa się obecnie z dwóch Jednostek Działania w Cyberprzestrzeni. Ich bronią są laptopy, amunicją algorytmy, pociskami linie kodów. Formacja nieustannie znajduje się na pierwszej linii, bo – jak mówi dowódca – wojna w cyberprzestrzeni trwa niezależnie od poziomu nasilenia konfliktów i jest coraz intensywniejsza. Cyfrowy komponent armii zajmuje się cyberobroną, cyberatakiem i cyberrozpoznaniem. W praktyce np. konfiguruje i pilnuje bezpieczeństwa wszystkich komputerów, laptopów i tabletów w siłach zbrojnych, a nawet osobistych komórek dowódców. Prześwietla też każdy nowoczesny sprzęt przyjmowany na uzbrojenie i integruje go z narodowymi systemami kierowania i dowodzenia. Siedziba dowództwa w Legionowie należy do najlepiej strzeżonych wojskowych obiektów w kraju. Znaczenie cyberarmii podkreśla fakt, że awans dostał nie tylko jej dowódca, ale i jeden z zastępców.

Na tle dominujących oficerów „zielonych” szczególną uwagę zwracają dwaj „granatowi”, awansowani na kontradmirałów komandorzy Piotr Sikora i Andrzej Ogrodnik, dowódcy dwóch istniejących obecnie w siłach morskich RP flotylli bazujących w Gdyni i Świnoujściu. Z marynarskimi nominacjami na najwyższe stopnie od zawsze był kłopot, tak jak z inwestycjami w ten najmniejszy – w polskich warunkach – z trzech tradycyjnych rodzajów wojsk. Od kilku lat to się zmienia – bandera podnoszona jest na nowych okrętach, choć na razie mniejszych, a admiralskie paski trafiają na rękawy marynarskich mundurów. Po ostatnich nominacjach admirałów niższych rang, odpowiadających generałom brygady i dywizji, mamy w czynnej służbie dziesięciu. Najwyższych stopniem oficerów marynarka musi się jeszcze dorobić.

Najwyższe rangi generalskie zasila od poniedziałku dwóch oficerów trzygwiazdkowych, generałów broni, których będzie wówczas jedenastu. To stopnie w zasadzie zarezerwowane dla dowódców szczebla strategicznego, najważniejszych oficerów w siłach zbrojnych i wojskowych reprezentantów Polski za granicą. Generałami broni są np. pierwszy zastępca szefa sztabu generalnego, dowódca operacyjny i dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, dwóch Polaków na stanowiskach w Brukseli (przedstawiciel wojskowy przy NATO i UE) oraz szef międzynarodowego sztabu wojskowego NATO, od niedawna także pierwszy polski dowódca Eurokorpusu w Strasburgu. Do tego grona dołączą teraz pierwszy zastępca dowódcy generalnego gen. dyw. Marek Sokołowski oraz – co szczególnie ciekawe – zastępca szefa BBN gen. dyw. Dariusz Łukowski.

Sokołowski to oficer z ogromnym doświadczeniem (PiS-owi nie przeszkadza, że otarł się o wojsko w PRL, i to w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, gdzie odbywał zasadniczą służbę) i charyzmą, mający za sobą dowodzenie rozmaitymi jednostkami i misje w Libanie, Iraku oraz Afganistanie. „Sokół” to jednak przede wszystkim król poligonów, żołnierz stuprocentowo przywiązany do dewizy, że „im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w walce”. Był inspektorem szkolenia, teraz jako pierwszy zastępca gen. Kukuły odpowiada za całość zagadnień związanych z utrzymaniem i podnoszeniem gotowości bojowej wojska w dobie wielkiej restrukturyzacji.

Na tle Sokołowskiego gen. Łukowski to kompletnie inna postać i osobowość. Inżynier elektronik z wykształcenia, logistyk z wojskowej specjalności oraz wieloetapowej edukacji. Też ma na koncie misje zagraniczne, ale przede wszystkim liczne stanowiska sztabowe. Można powiedzieć, że o ile Sokołowski patrzy na wojsko przez pryzmat wyszkolenia żołnierzy, o tyle Łukowski zajmuje się systemowo ich zaopatrzeniem. U boku Dudy pracuje od dwóch lat, obecnie z drugim już szefem BBN (zresztą to sytuacja specyficzna, bo szef Biura Jacek Siewiera zakończył służbę w stopniu majora) i ma na głowie dużo więcej niż logistykę. Przez tę nominację prezydent najwyraźniej wzmacnia swoje wojskowe zaplecze, które jest mu potrzebne nie tylko w bieżącej dyplomacji, ale i na wypadek zaostrzenia i pogorszenia sytuacji, którego nie sposób przecież wykluczyć. Łukowski z trzecią gwiazdką będzie więc najważniejszym generałem w otoczeniu Dudy i jedną z najistotniejszych postaci systemu bezpieczeństwa militarnego Polski.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną