Pierwszy nabór wniosków do unijnego programu ASAP (zwiększenia produkcji amunicji) przyniósł kontrakt tylko jednej polskiej firmie i to relatywnie niewielki. Politycy PiS oczywiście zaczęli oskarżać o ten rezultat obecnie rządzących, ale rozliczać powinni się sami.
Władimir Putin wygrywa pseudowybory; szef gabinetu prezydenta uderza w Mariusza Błaszczaka; jak się Jarosław Kaczyński przygotował do przesłuchania przed komisją śledczą; Zbigniew Ziobro publikuje zdjęcie ze szpitala; Iga Świątek triumfuje w Indian Wells.
Szwecja została członkiem NATO; żona Andrzeja Poczobuta alarmuje, że nie wie, co się z nim dzieje; wiadomo, kto atakował policję w czasie rolniczego protestu; prezydent Zełenski wyznaczył nową rolę gen. Załużnemu; na ogłaszane z pompą przez PiS inwestycje zbrojeniowe brakuje pół biliona złotych.
Im dłużej trwa audyt w MON, tym wyraźniej widać, na jak wiele zaplanowanych potrzeb obronnych – a nawet już ogłoszonych ambicji zbrojeniowych – nie ma skąd wziąć pieniędzy. Ta wyrwa pokazuje, jak wielkie wyzwanie wzięła na siebie Polska i jak źle była przygotowana do oszacowania jego kosztów.
W tym roku Polska wyda rekordowo wielką kwotę na obronność. W sumie ponad 168 mld zł. I tu właściwie kończą się dobre wiadomości.
PiS budował narrację, wedle której Mariusz Błaszczak już samym swoim pojawieniem się wyczarowywał „batalion w każdej gminie”. Dziś okazuje się, że nowe jednostki nie powstały.
Im dłużej trwała w Sejmie wyliczanka tego, czego brak, tym mniej wygodnie czuli się posłowie partii Jarosława Kaczyńskiego. PiS wyznaczył kierunek na radykalne wzmocnienie obronne Polski, czemu dziś nikt się nie przeciwstawia. Jednocześnie uczynił z tej pokoleniowej misji propagandowy balon.
Jarosław Kaczyński zapowiedział na 11 stycznia „Protest wolnych Polaków”, a Mateusz Morawiecki zaczął pisać tweety po angielsku. Jakie jest rzeczywiste znaczenie nowej taktyki PiS?
Wojna Rosji z Ukrainą przypomniała o sobie nad Polską. Ze wschodu wleciał niezidentyfikowany obiekt, prawdopodobnie pocisk manewrujący. Tym razem reakcja wojska i władz w niczym nie przypomina tego, co działo się w takich sytuacjach za rządów PiS i Mariusza Błaszczaka. Ten ostatni otrzymał dziś swoiste korepetycje z komunikacji kryzysowej.