Sensacja czy zmyłka? Politycy PiS mówią o obowiązkowej służbie wojskowej. Błaszczak milczy
Katowicki maraton dyskusyjny PiS kipiał od spraw bezpieczeństwa. Sam prezes Jarosław Kaczyński w wystąpieniu otwierającym zaliczył je do kluczowych obszarów programowych, choć – zaskakująco – wyznał, że obchodzi on nieco bardziej elektorat jego przeciwników niż jego własny.
W każdym razie paneli poświęconych w takim czy innym wymiarze bezpieczeństwu: obronności, przemysłowi zbrojeniowemu, polityce sojuszniczej było bez liku. I już na początku dwudniowej konwencji na głównej scenie wybuchła polityczna bomba. PiS zaczął głośno mówić o konieczności przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej.
Może nie cały PiS chórem, ale jego ważni politycy siedzący obok polityków jeszcze ważniejszych. Był piątek po południu, oglądających na YouTubie nie było wielu, a media zajęte już były egzegezą słów prezesa o tym, że Niemcy i Francja chcą nam zabrać państwo. Ale w tym momencie z Katowic popłynął przekaz pod wieloma względami przełomowy, bo pierwszy raz od zawieszenia poboru (15 lat temu) partia polityczna głównego nurtu na swoim programowym kongresie odnowiła postulat jego przywrócenia. I co ciekawe, pomysł ten połączył polityków jej konserwatywnego i liberalnego skrzydła.
Czytaj także: Branka czy łapanka? Czuć w Polsce opór przed poborem. W razie „W” będzie wielki chaos
Maciarewicz z Dworczykiem
Zaczął Antoni Macierewicz, przemawiający jako drugi, po Mariuszu Błaszczaku (czyli w odwrotnej kolejności, w jakiej zajmowali z nadania PiS urząd szefa MON).