Budowanie ideologii do faktów to ryzykowne zajęcie. Pompowanie atmosfery przed Euro, a potem pośpieszna konsumpcja sukcesu (bo za taki okrzyknięto awans do ćwierćfinału) wykreowały kilka mitów. Że wszystkim w reprezentacji udziela się arcyprofesjonalizm Lewandowskiego. Że żelazny trener Nawałka stworzył żelazne zasady, a kto ich nie przestrzega, ten w kadrze nie ma miejsca. Że powszechny jest wśród piłkarzy głód sukcesu z drużyną narodową, bo mają świadomość, iż tylko on jest przepustką do pasowania na legendę.
Wystarczył jeden słabszy mecz z Armenią - który Polska wygrała dzięki golowi Lewandowskiego w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, a równie dobrze mogła przegrać chwilę wcześniej, gdyby napastnik gości trafił do bramki będąc sam przed Fabiańskim – by te mity runęły. Teraz okazuje się, że kadra jest podzielona. Owszem, jest w niej grupa zawodowców pełną gębą, którym nie trzeba powtarzać jak się poza boiskiem prowadzić, ale jest i grupa balangowiczów. Jest grupa nienasyconych, ale i grupa przekonanych, że reprezentacja, przy swoim aktualnym potencjale, sięgnęła sufitu. Są tacy, dla których rzeczywiście gra w reprezentacji to święto, ale i tacy, dla których zgrupowanie ma przede wszystkim walor towarzyski. Tacy, których autentycznie porusza poświęcenie kibiców ciągnących za kadrą od Ałmatów po Marsylię, ale i tacy, którzy mają to w głębokim poważaniu, bo wiedzą, że koniunktura na mecze reprezentacji jest tak mocno nakręcona, że choćby grali słabo, to, cytując klasyka, ciemny lud i tak to kupi.
Za obalanie mitów wzięli się dziennikarze „Przeglądu Sportowego”. Napisali mniej, niż wiedzą i co w środowisku nie jest wielką tajemnicą, bo obawiają się procesów. W czwartkowym tekście sygnalizującym problem obyło się bez nazwisk, ale nazajutrz, gdy z PZPN przyszedł sygnał, że głowy polecą, wymieniono już Artura Boruca i Łukasza Teodorczyka jako tych, którzy za imprezowanie najprawdopodobniej zapłacą wyrzuceniem z kadry.
Dziennikarze „Przeglądu Sportowego” napisali, że reprezentacja gra słabo, bo na zgrupowaniach jest za dużo luzu i przyzwolenia na imprezy. Ciąg dalszy demitologizowania kadry jest bardzo prawdopodobny.
Reklama