Nie udało się najnowsze spotkanie Rady Europejskiej w Brukseli. Nie odblokowano weta flamandzkiego przeciwko układowi o wolnym handlu między Unią Europejską i Kanadą (rządzoną, przypomnijmy, przez lewicę). To zła wiadomość i dla Polski. Ale równie niedobrze poszło w sprawie sankcji przeciwko Rosji, już nie za wspieranie separatystów w Donbasie, tylko za zabijanie ludności cywilnej w bombardowanym przez rosyjskie samoloty wschodnim Aleppo.
Zbrodnie wojenne na cywilach w Syrii, nie tylko w Aleppo, wołają o pomstę do nieba. Ale niebo milczy. Nie udało się przerwać tej wojny środkami dyplomatycznymi, bezsilna okazała się Rada Bezpieczeństwa ONZ, ale także politycy Zachodu, na czele z sekretarzem stanu USA. Od wybuchu syryjskiej wojny domowej zginęło ok. ćwierć miliona ludzi.
Nie tylko „niebo” milczy lub rozkłada ręce. Podczas zamkniętej dyskusji Rady Europejskiej w sprawie sankcji przeciwko Rosji milczała też polska premier Beata Szydło. Pani Szydło nie spotkała się w tej sprawie z mediami. Media pod kontrolą pisowską szczególnie o to nie zabiegały, bo cóż je obchodzi tragedia Aleppo i Syrii, skąd roznoszą się na Europę terroryzm i zarazki?
Nie znamy więc stanowiska polskiego rządu w sprawie sankcji. Jeśli media się nie mylą, to milczenie premier Polski w tej akurat sprawie jest wymowne. Bo przecież w sprawie katastrofy smoleńskiej rząd jest bardzo aktywny i wskazuje palcem nie tylko na Tuska, lecz i na Putina. To dlaczego premier milczy w sprawie sankcji przeciwko Rosji? Byłoby to spójne z aktualnym przekazem politycznym płynącym od jej rządu. Zwłaszcza że zapowiadane sankcje nie są dotkliwe, aby zostawić furtkę do dialogu uchyloną.
Niespójność być może jest też rezultatem jakichś kalkulacji ekonomiczno-politycznych. PiS przedstawia się jako rzecznik drobnego i średniego biznesu, a ten może byłby zadowolony z otwarcia rosyjskiego rynku zbytu dla towarów i usług z Polski. Lecz od lat słyszymy, że udało im się znaleźć nowe rynki zbytu, np. jabłek. Tymczasem przyłączenie się do nowych sankcji byłoby aktem solidarności z UE (co rządowi Szydło zdarza się rzadko i czym by teraz zapunktowała), ale pogorszyłoby (i tak złe) notowania Polski na Kremlu. Premier poszła więc na łatwiznę: wybrała milczenie. Myślę, że nie przejdzie to w Brukseli niezauważone.
Polska wsparła w Brukseli politykę ugłaskiwania Putina prowadzoną przez Włochy, Słowację i Węgry (ale już nie Czechy, które właśnie utworzyły specjalną agencję do walki z obecną propagandą rosyjską), a odcięła się od polityki głównych rozgrywających: Francji i Niemiec. Po raz kolejny lądujemy na marginesie, a nie w głównym nurcie polityki europejskiej.