Przeglądam hasła z „Czarnego Protestu”. Wśród nich: „Oprócz macic mamy mózgi”, „Ręce precz od kobiet”, „Myślę, czuję, decyduję”. I jak zawsze: „Moje ciało, mój wybór”. Ale to teoria. Bo w rzeczywistości nadal w Polsce nie ma zgody na to, by kobieta mogła sama decydować o tym, co się z nią stanie.
Wymownym przykładem jest to, co spotkało piosenkarkę Natalię Przybysz. W okładkowym wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” powiedziała coś, co nie zostanie jej wybaczone. Nie było dramatycznej historii o ciąży z gwałtu, uszkodzonym płodzie, umieraniu na stole operacyjnym. Natalia Przybysz powiedziała: usunęłam ciążę, bo nie chciałam tego dziecka. Co na Facebooku odpowiedzieli jej Polacy?
„Źle nie życzę, ale sądzę, że karma powróci. Oby nigdy dzieci nie miała” – napisała Anna M., konsultantka Avon, zajmująca się przedłużaniem paznokci metodą żelową. W marcu na swoim wallu opublikowała: „Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzę Wam dużo empatii, szacunku dla drugiego człowieka. (...) Chcesz być szanowany – szanuj. Tak mało w Nas serdeczności, życzliwości, uśmiechu...”.
„Zdania swojego nie zmienię nigdy, że kobiety, które usuwają ciążę to zwykłe ku**szony” – zadeklarowała Monika K., która w tle swojego profilu ustawiła zdjęcia dzieci. Kilka dni temu podzieliła się ze światem myślą: „Nie mów źle o innych, bo kiedyś przyjdzie Ci im spojrzeć w oczy”. Dziś pisze: „Jak ona teraz śpi? Ku**isko”.
„W moich oczach jest nic nie warta jako człowiek i matka. (...) Po prostu miała taki kaprys i tyle” – pisze Joanna R., miłośniczka psów.
„To potwór, nie matka” – podobnie uważa Agata W.-P., która także walczy o prawa zwierząt.
„Chora, opętana kobieta” – pisze Krystyna Cz., która jednocześnie apeluje: „Pokochaj, bo tak mało jest miłości na świecie”. Troski jest zresztą więcej. „Jak nie chce mieć dzieci, to niech się nie seksi” – uważa Karolina A., opiekunka w DPS. Podobnych życzliwych rad jest wiele – choćby od Moniki K., tej od dzieci w tle: „Jak nie chciała trzeciego dziecka, to mogła się nie dupczyć”.
„Pani Natalia jest chyba weganką? Czyli żółtka nie zje, ale ludzki płód wyskrobała” – martwi się Paulina D., miłośniczka ciężkiej muzyki.
À propos muzyki – niektórzy uważają, że wyznanie Natalii ma pomóc w sprzedaży jej kolejnego albumu. „Promocja płyty na trupie własnego dziecka” – pisze Katarzyna J., która nie ma wątpliwości, dlaczego kobieta podejmuje decyzję, że nie chce rodzić. „Tutaj pańcia artystka skalkulowała sobie metraż i ilość zabawek i uznała, że dla kolejnego dziecka miejsca nie będzie. I radośnie obwieściła światu, że pojechała się wyskrobać” – pisze Katarzyna J. – „Gorzej, jak uzna, że te 60 metrów mieszkania to jednak za mało i zabije jedno z dwojga swoich dzieci”.
„Pochwaliła się, że zabiła dziecko, bo ma za małe mieszkanie” – wywnioskowała Agata W., przewodniczka miejska z Lublina, która u siebie pragnie ocalić ostatnie tygrysy. „Po prostu dziecko przeszkadzało jej w planach mieszkaniowych” – wtóruje Asia M., która na swoim profilu wkleja zdjęcia zachęcające do Czarnego Protestu.
Komentują głównie kobiety, często matki. Ale zdarzają się też mężczyźni. Jak Michał P., z flagą biało-czerwoną zamiast zdjęcia, który „ma nadzieję, że zajmą się tym odpowiednie służby”.
Może się dowiedzą, bo o sprawie jest głośno – co jednak nie wszystkim się podoba. „Wstyd! O tym głośno nie powinno się mówić” – przekonuje Aleksandra S., która niedawno solidaryzowała się z zabitymi w zamachu terrorystycznym we Francji. „Coś takiego. Z taką historią, z którą powinna się schować, nie afiszować” – powtarza się kilka razy.
Właśnie – do tej pory nie mówiło się o tym głośno. Natalia pierwsza powiedziała: nie chciałam dziecka i to był wystarczający powód. Tymczasem Polki nie mówią tego na głos, ale z tego właśnie powodu usuwają swoje ciąże. Wedle oficjalnych danych w Polsce dokonuje się ok. 1800 aborcji rocznie, głównie z powodu wady płodu lub zagrożenia zdrowia matki. Do tego nieliczne przypadki ciąży z gwałtu lub kazirodztwa. Ale w te oficjalne dane nikt nie wierzy.
Z barbarzyńskim prawem próbują walczyć kobiety w Czarnym Proteście – choć na liberalne podejście do przerywania ciąży zapatrują się różnie. Niektóre chcą zachować status quo, inne pragną, by kobieta mogła swobodnie decydować o tym, czy zostać matką. Praktyka pokazuje, że kobiety zrobią wszystko, by usunąć ciążę, jeśli nie chcą w niej być.
W krajach o takiej populacji i dzietności jak Polska tak naprawdę w podziemiu przerywa się ok. stu tys. ciąż rocznie. Z jakiego powodu, jeśli nie ze względów medycznych?
Nie chcemy tego wiedzieć, nie chcemy tego słuchać. Trudno przyznać, że w katolickim kraju przerywa się ciąże wcale nie dlatego, że płód jest uszkodzony, ale dlatego, że kobiety po prostu nie chcą rodzić.
Powodów mają nieskończenie wiele. Są te ekonomiczne: brak pracy albo właśnie wreszcie nowa, wymarzona praca, której nie chcą stracić. Kredyt hipoteczny, bo nawet za Rodzinę na swoim trzeba zapłacić. Drogie franki, które nie pozwalają marzyć o wyprawce dla niemowlaka. Brak miejsc w żłobkach. Brak stabilizacji – mąż nie pracuje, wyprowadza się. Chyba zdradza. Na pewno – pije. Wiele kobiet nie chce sprowadzać do takich rodzin kolejnego dziecka. Są też przyczyny emocjonalne, nie mniej ważne. W małżeństwie trzeszczy, nie ma mowy o wspólnej przyszłości. Ważenie decyzji o rozwodzie to nie jest czas na dziecko. Uważa tak też wiele młodych kobiet – i te na studiach, i te dwa lata przed maturą.
Są też kobiety niestworzone do macierzyństwa. Nie chcą się poświęcać. Koleżanki mówiły: z czasem pokochasz swoje dziecko, ale się nie udało. Są też takie, które przeszły traumatyczne porody i nie chcą więcej się na to narażać. Są takie, które nie mają w sobie gotowości, siły, pokładów cierpliwości i altruizmu. Wolą poświecić się dzieciom już urodzonym. Albo najbliższemu mężczyźnie, o dziwo także – sobie. Nie chcą dziecka.
Nie każda kobieta pragnie dziecka. Nie zawsze, nie na każdym etapie swojego życia.
„Kochana, ale jaki ona miała powód do usunięcia ciąży? Bo nie chciała?” – nie może się nadziwić Karolina K., która sama nie żałuje, że nie dokonała aborcji, „choć przeszła przez depresję”.
Ciągle jeszcze niezgoda kobiety jest niewystarczającym powodem. Ciągle – także światli czytelnicy „Wysokich Obcasów” i POLITYKI – karzą i symbolicznie kamienują kobietę za to, że nie chce kolejny raz zostać matką. Choć o jej najintymniejszych motywacjach i osobistych kosztach nie wiedzą nic a nic.
Ja nie daję sobie prawa do decydowania, czy ktoś ma urodzić i wychować dziecko. A Państwo?
Wszystkie osoby komentujące teksty o Natalii Przybysz robiły to publicznie, pod nazwiskiem, a ich profile są publicznie dostępne.