Kraj

Minus plus

Kolejne nośne hasło PiS: 4 tys. dla kobiet rodzących chore dzieci

Za życiem – takie hasło posłowie wpisali w tytuł najnowszej ekspresowej ustawy przeprowadzonej przez rząd Beaty Szydło.

Powstał akt równie patetyczno-ideologiczny jak nazwa. I nic więcej. Zapewne potrzebne było hasło równie nośne jak 500 plus – i jest. Tyle że całkiem puste. Pięćsetkę, mimo utyskiwań opozycji na obciążenie dla budżetu, część ekspertów uznała za realne wsparcie rodziców – nie tak znów nietypowe dla współczesnych krajów europejskich. A cztery tysiące? Dla kobiety rodzącej – tak, znajdą się. Dla opiekunów prawnych dziecka, którzy zdecydowaliby się podjąć opieki w miejsce matki – nie. Jeśli dziecko umrze w dniu porodu – tak, będą wypłacone. Dla rodzin, w których żyje 200 tys. dzieci niepełnosprawnych – nie.

Potrzebne było hasło, więc każda z ok. 8 tys. kobiet – matek dzieci z wadami rozwojowymi, przychodzących na świat co roku (w ustawie nie określa się, jaka wada kwalifikuje do pomocy i czy musi być ona znaczna), mogłaby poczuć się przypadkowo wygrana, gdyby w innych miejscach systemu nie wyznaczono jej miejsca ofiary. Weźmy prawo antyaborcyjne: warunkiem otrzymania nowego świadczenia jest monitorowanie ciąży od 10. tygodnia jej trwania. Dziś wiele kobiet, których ciąże nie rozwijają się prawidłowo, decyduje się je przerwać poza oficjalnym systemem, ze strachu przed własnym państwem. Pytanie, jak nowe prawo zmieni ich położenie?

Na nocnym posiedzeniu komisji dopisano do ustawy, że jest ona skierowana do rodziców i opiekunów dzieci, ale tylko tych, których niepełnosprawność powstała w okresie prenatalnym albo przy porodzie. Tak jakby dzieci ulegające wypadkom i chorujące po porodzie czymś się od tamtych różniły. Poza tym konkrety pozostają wciąż mglistą obietnicą – do, jak zapewnia rząd, grudnia. Niewiele wiadomo więc o systemie, na którym rząd chce się oprzeć.

Polityka 46.2016 (3085) z dnia 07.11.2016; Komentarze; s. 5
Oryginalny tytuł tekstu: "Minus plus"
Reklama