Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

PiS próbuje usunąć Rzecznika Praw Obywatelskich, bo stoi mu na drodze do wszechwładzy

Darek Golik / Forum
Czy PiS nie rozumie roli RPO we współczesnych ustrojach politycznych? Nie jest ich zadaniem bronienie urzędującej władzy przed Komitetem Praw Człowieka ONZ.

Na drodze do wszechwładzy obecnie rządzących stoi pewna niewygodna, uciążliwa i bardzo widoczna – także dla obserwatorów z zagranicy – przeszkoda. To urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Zgodnie z konstytucją „stoi [on] na straży wolności i praw człowieka i obywatela”. Czasem dla rządzących to zbyt dużo.

Nic dziwnego, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje zdjąć Adama Bodnara z urzędu. Nie tylko na każdym kroku podważa jego działania, obcina budżet (w tym roku zabrano Biuru RPO aż 10 mln złotych), ale teraz grozi odwołaniem RPO. Jak zapowiedziała rzeczniczka PiS Beata Mazuerk: „Możliwe, że złożymy wniosek o odwołanie Adama Bodnara za sprzeniewierzenie się ślubowaniu”.

Czym RPO zawinił tym razem?

Rzecznik Praw Obywatelskich odpowiada na raport Komitetu Praw Człowieka

Kilka dni temu Komitet Praw Człowieka ONZ wydał bardzo krytyczny wobec Polski raport. Wytknął nam zaniechania, w tym niestosowanie się do wiążącego nas Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych. Dokument krytykuje to, jak obecnie działa nasz system ochrony praw i wolności jednostki, w tym sądy, a także sytuację wokół ustawy antyaborcyjnej, antyterrorystycznej, prawa antydyskryminacyjnego i, last but not least, Trybunału Konstytucyjnego.

I choć rzeczniczka PiS twierdzi: „To opinia polityczna, która nie jest dla naszego kraju wiążąca”, to dokument jest dyplomatycznym sposobem na powiedzenie Polsce, jak bardzo odbiegła od postanowień i standardów, których zobowiązała się trzymać.

Reklama