Wszyscy wyczuwają przełomowe znaczenie wyborów prezydenckich w USA. Bo nie ścierają się w nich tylko Hillary Clinton i Donald Trump jako osobowości, ale także dwie wizje polityki, demokracji, widzenia spraw świata.
W Polsce podobna walka odbyła się rok temu i zwyciężyła opcja populistyczna, autorytarna, zamknięta. Ale dla globalnej sytuacji nieporównanie większe znaczenie mają wybory amerykańskie. Zwycięstwo Trumpa potwierdziłoby, że trend odwrotu od liberalnej demokracji dotarł do największego światowego mocarstwa i zanotował bezprecedensowy triumf. Wygrana Clinton oznaczałaby, że dotychczasowy model rządów jeszcze się utrzymał. Pytanie, na jak długo. Ameryka jest podzielona tak głęboko jak Polska, to już nie rów, ale wręcz Wielki Kanion. Wkrótce takie podziały mogą się ujawnić we Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii, może nawet w Niemczech. Co to oznacza dla przyszłości kontynentu, świata?
Tym problemom poświęciliśmy okładkę najnowszej POLITYKI oraz trzy artykuły: cotygodniowy komentarz redaktora naczelnego Jerzego Baczyńskiego, tekst znawcy amerykańskich realiów Andrzeja Lubowskiego i bogato ilustrowany reportaż Juliusza Ćwielucha z południowego stanu USA – Arizony. Gorąco polecam lekturę tych wszystkich materiałów.
Co jeszcze w najnowszym numerze? Janicki & Władyka piszą o szeroko zakrojonym przez obecną władzę programie tzw.