Jak ustaliłem, pierwszym polskim biznesmenem, który w ten sposób przeciwstawił się PiS, był pewien przedsiębiorca z Wielkopolski. – To miało miejsce w tym gabinecie – opowiada. – Oglądaliśmy z żoną telewizję, słuchając tych pisowskich bredni, i coś we mnie pękło. Powiedziałem do żony: Halina, tak nie można żyć, pier…, nie inwestuję!
Hasło to rzucił potem na spotkaniu z innymi biznesmenami. Był zdumiony szerokim odzewem, jaki wywołało w środowisku.
– Jak rozumiem odmawiacie inwestowania, bo jest ono opłacalne i może wam przynieść duże zyski? – upewniam się.
– Dokładnie. Nie zgadzamy się, żeby PiS rozwijał kraj naszymi rękami. Niech sobie zwiększają PKB ustawami naprawczymi, ja wolę zbankrutować. Nie muszę być biznesmenem, mam wyższe wykształcenie, mogę pracować na kasie w Biedronce.
– Mówi się, że biznes nie kieruje się motywami politycznymi.
– Tak może mówić tylko ktoś, kto o biznesie nie ma pojęcia. Ja zajmuję się przedsiębiorczością wyłącznie z motywów politycznych.
– Jaki jest wasz cel?
– Naszym celem jest robienie na złość prezesowi PiS. Dlatego razem z biznesmenami z całej Polski ustaliliśmy, że wyhamowujemy PKB i stopniowo wygaszamy wzrost gospodarki. Zamiast dynamicznie inwestować, czekamy i w ten sposób doprowadzamy do ruiny siebie, a potem państwo.
Mam wątpliwości, więc dopytuję: – Nie boicie się, że i tak nie dacie rady PiS zaszkodzić?
– Sami nie. Ludzi gotowych do zrujnowania sobie karier, a w konsekwencji i życia na złość prezesowi, musi być więcej.
– Macie sygnały o wsparciu innych środowisk?