Pisowska postprawda kontratakuje
TVP połączyła Kijowskiego i Jaruzelskiego pisowską metodą insynuacji. To nikczemne
Na 13 grudnia opozycja parlamentarna i obywatelska wzywają do marszu dla demokracji, a przeciw „niszczeniu Polski”. Opublikowany w tej sprawie apel podpisali m.in. były prezydent Lech Wałęsa, liderzy polityczni PO i Nowoczesnej, Schetyna i Petru, jeden z przywódców historycznej „Solidarności” Władysław Frasyniuk, szef Fundacji Batorego, Aleksander Smolar, lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski. I to na nim skoncentrował atak dziennik telewizyjny TVP1.
Atak dowodzi pośrednio, że aparat propagandowy PiS uznał zapowiadane przez opozycję protesty za zagrożenie i przystąpił do kontrakcji.
Reporter TVP połączył proklamację stanu wojennego z listem KOD
Reporter „Wiadomości”, transferowany niedawno z prorządowej prywatnej TV Republika, zestawił list „Stop dewastacji Polski” z proklamacją stanu wojennego odczytaną przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 r. Czyli postawił obok siebie Jaruzelskiego i Kijowskiego. Połączył ich typową pisowską metodą manipulacji i insynuacji: Jaruzelski ostrzegał przed konfrontacją, Kijowski wzywa, aby nie dopuścić do konfrontacji podczas obywatelskich marszów w rocznicę stanu wojennego, więc jeden wart drugiego.
Tak się składa, że należę do pokolenia działaczy pierwszej (1980–1989) „Solidarności”. Przysłuchiwałem się proklamacji stanu wojennego na własne uszy. Byłem przerażony, zrozpaczony, ale i dziwnie spokojny o przyszłość: stan wojenny doprowadzi do upadku PRL, przedłuży jej byt o kilka lat, lecz na dłuższą metę przybliża cele „Solidarności”: demokrację, sprawiedliwość, niepodległość.
Generał Jaruzelski, a za nim później cały partyjno-państwowy aparat propagandowy, tłumaczył, że trzeba było ogłosić stan wojenny, aby nie dopuścić do rzekomo szykowanego przez „Solidarność” zamachu stanu, bratobójczego rozlewu krwi. Dawał do zrozumienia, że jeśli nie stan wojenny, to interwencja zbrojna Układu Warszawskiego w stylu inwazji na Czechosłowację w 1968 roku.
Pisowska narracja polega na „postprawdzie”
Narracja Jaruzelskiego mogła być przekonująca dla części społeczeństwa, tak jak dzisiaj przekaz mediów kontrolowanych przez PiS może być przekonujący dla twardej bazy społeczno-wyborczej tej partii. Ale z tego, że coś może być przekonujące dla części ludzi, nie wynika, że to coś polega na prawdzie. Może polegać na „postprawdzie”.
Diagnoza sytuacji społeczno-politycznej przedstawiona w liście opozycji nie będzie prawdziwa dla pisowskiej części społeczeństwa, ale większość naszego społeczeństwa odnajdzie się w niej. Narracja opozycji polega na prawdzie: polityka obecnej władzy doprowadziła w ciągu roku do podziałów społecznych „jak nigdy dotąd”.
Narracja pisowska polega na „postprawdzie” – skoro Kijowski użył w liście słowa „konfrontacja”, to jest drugim Jaruzelskim. Proste? Tak, proste. I nikczemne.