Kraj

Los gimnazjów przesądzony. Teraz będzie jak w PRL

Los gimnazjów przesądzony Los gimnazjów przesądzony michaeljung / PantherMedia
Jednak to jest szok. Ale dlaczego, skoro PiS przyzwyczaił nas, że realizuje swoje zapowiedzi wyborcze w sposób bezkompromisowy, niezłomny i nieprzejednany?

Dlatego, że co innego, gdy chodzi o władzę rozumianą jako mniej lub bardziej elegancką walkę polityczną, odbieranie głosu opozycji – ba, nawet rozliczenia historyczne, paraliżowanie demokratycznej kontroli. Ale co innego, gdy chodzi o dzieci. Na których los jest PiS tak wrażliwy, że rozdaje dla nich gotówkę (jeśli tylko urodziły się w odpowiednich, tych bardziej skłonnych do prokreacji rodzinach).

Teraz ta gotówka przyda się na czesne w prywatnych przedszkolach – o tym, że z miejscami dla 3-latków w przedszkolach państwowych będzie jeszcze trudniej niż dotychczas, wprost mówią dyrektorzy.

Korepetycje na ratunek

A może i na czesne w szkołach prywatnych, bo wielu podstawówkom trudno będzie pomieścić siódmą klasę i oddziały zerówki – już dziś w niejednej szkole dzieci uczą się na dwie, a nawet trzy zmiany. A w przeludnionych budynkach ma się zmieścić o jedną trzecią więcej.

Przyda się też na korepetycje i zajęcia dodatkowe, konieczne, by ułożyć w głowach chaos wywołany niespójną i niedopracowaną podstawą programową.

To, że na ekspresowej likwidacji gimnazjów, wydłużeniu podstawówek do ośmiu lat i liceów do czterech najbardziej ucierpią dzieci, było sednem krytyki zamierzeń MEN płynącej ze wszystkich stron – od ekspertów i nauczycieli po rodziców.

Czego w tej krytyce zabrakło? Może była zbyt merytoryczna? Nie dość emocjonalna? Na protestach było nas za mało? Ich ton był zbyt grzeczny? Ryzyko spadku sondażowych słupków zbyt małe? Wychodzi na to, że jak się władzy nie nastraszy parasolką, nie ma co liczyć na uwagę.

MEN patrzy na kalendarz wyborczy

W to, że PiS przepchnie swoje zamierzenia, nie wierzyli najbardziej nieufni krytycy władzy. „Sami widzą, że się nie da” – płynęło od tych, którzy bliżej współpracują z resortem. W ostatnich dniach, po radykalnej krytyce podstaw programowych, można było mieć nadzieje, że pisowscy posłowie honorowo przetrzymają projekt nowego prawa oświatowego w komisjach. Można to było rozegrać, nie tracąc twarzy, a nawet szerokiego uśmiechu: „Jesteśmy wrażliwi na głos suwerena, uwzględniamy krytyczne opinie – przesuwamy reformę o rok”.

Wiceminister w MEN Maciej Kopeć postawił sprawę dość jasno, że przy tej reformie tempo wyznacza kalendarz wyborczy. Tłumiąc oburzenie tą wypowiedzią, można stwierdzić, że do następnych wyborów PiS będzie miał okazję ugruntować przychylność swojego elektoratu jeszcze na milion różnorakich sposobów. A tak w sposób najwyrazistszy, bezduszny i cyniczny ujawnił swoją listę priorytetów.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną