Pan Błaszczak odpowiada twierdząco na tytułowe pytanie i przeciwstawia stan rzeczy u nas „temu, co dzieje się u zachodnich sąsiadów”. Nawet pobieżna analiza oznajmień p. Błaszczaka od razu pokazuje, że ma on na myśli typowe ataki terrorystyczne. Faktem jest, że w Polsce jak dotychczas nikt nie porwał ciężarówki, nie zabił jej kierowcy i nie wjechał nią w tłum, zabijając kilkanaście osób. Nikt też nie wszedł do klubu nocnego, nie otworzył ognia z broni maszynowej i nie pozbawił życia około 40 osób.
Wypada mieć nadzieję, że takowe wydarzenia w Polsce nie będą miały miejsca. To, czy dlatego, jak uważają niektórzy, że ewentualni terroryści nie mają interesu dla swych ataków w Polsce, albo dlatego, że polskie służby specjalne całkowicie panują nad sytuacją, nie ma większego znaczenia. Ważne jest bowiem to, że Polakom nie zagraża terroryzm, a przynajmniej że zagrożenie to nie ujawniło się w sposób taki jak u naszych zachodnich sąsiadów.
Czy w Polsce można czuć się bezpiecznie?
Bezpieczeństwo od terroryzmu nie oznacza jednak bezpieczeństwa w ogóle. To drugie obejmuje minimalizację zagrożeń mieszkańców Polski i tych, którzy przyjeżdżają do naszego kraju, zarówno w celach turystycznych, jak i innych, np. jako imigranci czy osoby poszukujące pracy. Kategorie te nie wykluczają się, albowiem mieszkaniec Polski to zarówno Polak z krwi i kości, by tak rzec, jak i posiadacz podwójnego obywatelstwa, np. Algierczyk, Izraelczyk czy Amerykanin. A z drugiej strony bywają imigranci, którzy poszukują pracy.
Napisałem o minimalizacji zagrożenia, a nie o całkowitej eliminacji, ponieważ to drugie jest niemożliwe. Zawsze może zdarzyć się pijany kierowca, rodowity Polak lub np. Ukrainiec mający dwa promile alkoholu we krwi, który straci panowanie nad samochodem i uśmierci przypadkowych ludzi.