Przyszli tu w piątek 16 grudnia. Najpierw posłowie. Mieli debatować i głosować m.in. nad ustawą budżetową.
Chcieli też rozmawiać o planach wyrzucenia z Sejmu części dziennikarzy, a później wrócić do domów na przerwę świąteczną. Ale marszałek Marek Kuchciński wykluczył z posiedzenia Michała Szczerbę z Platformy Obywatelskiej. W tym momencie zaczął się pisać inny scenariusz. Członkowie PO i Nowoczesnej zablokowali salę plenarną, żądając przywrócenia posła. Marszałek zdecydował o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej. Tam – nie dopuszczając opozycji do debaty i odrzucając blokowo wszystkie jej poprawki – przegłosowano budżet.
Tego wieczoru pod Sejm przyszli ludzie. Tysiące. Zaprotestować przeciwko temu, co się działo w parlamencie. Demonstracja trwała do późnej nocy, była nawet próba uniemożliwienia posłom Prawa i Sprawiedliwości wyjazdu z terenu parlamentu. Kiedy tłumy się rozeszły, na Wiejskiej zostało kilkanaście osób. Obywatele RP. Ci sami, którzy od pewnego czasu każdego 10 dnia miesiąca pojawiają się przed Pałacem Prezydenckim. Sprzeciwiają się odprawianiu w tym miejscu miesięcznic smoleńskich, bo uważają je za hucpę i zawłaszczanie przestrzeni publicznej dla politycznych celów. Ci sami, którzy podczas Marszu Niepodległości 11 listopada stali przy trasie pochodu, aby wyrazić swoją niezgodę na szerzenie ideologii narodowców.
W sobotę i Obywatele RP, i posłowie opozycji wiedzieli już, że zapowiada się długie posiedzenie.
Tydzień pierwszy
Wieczorem, kiedy przed Sejmem trwa jeszcze kolejna duża demonstracja, na korytarzach parlamentu pojawia się strażnik z pękiem kluczy.