Agata Szczerbiak: – Czy miał pan kiedyś okazję poznać pana prezesa osobiście?
Jarosław Kaczyński: – Nie, nigdy nie rozmawiałem z panem prezesem. Chyba tylko widziałem go parę razy.
A ma pan chociaż brata?
Nie. Mam siostrę.
Starszą, młodszą, może bliźniaczkę?
Starszą o 10 lat.
Czy oprócz nazwiska i wykształcenia, bo pan prezes też jest prawnikiem, odnajduje pan jeszcze jakieś wspólne cechy, wątki?
Niestety z upływem czasu coraz więcej.
Naprawdę?
Tak. Po pierwsze, ja jestem adwokatem, a z tego, co wiem, pan prezes też jest prawnikiem, choć chyba nie spełnia wymogów do tego, żeby wpisać się na listę adwokatów, ale mogę się mylić. Pan prezes jest też doktorem prawa, ja właśnie swój doktorat piszę.
A o czym będzie ten doktorat?
Oj, to nie jest zbyt ciekawe. To połączenie kar administracyjnych z karami zwykłymi. Taka kwestia czysto naukowa, powiedziałbym.
Może pana już nużą te różne pytania o podobieństwa z prezesem PiS. Ma pan do tego cierpliwość?
Jakby to pani powiedzieć... Słyszę tego typu pytania od czasu, gdy prezes Kaczyński wypłynął, czyli od 1989 roku, więc zdążyłem się do nich przyzwyczaić.
Pamiętam, kiedy na studiach raz chciałem się powołać na znajomość z panem prezesem. Powiedziałem, że jestem członkiem jego rodziny, ale akurat trafiłem na profesora, który odpowiedział mi mniej więcej tymi słowami: „Naprawdę? Jest pan członkiem rodziny? Leszek mi nic nie mówił, że ma w rodzinie kogoś o tym samym imieniu i nazwisku, co jego brat”. Potem już więcej się na tę rzekomą znajomość nie powoływałem.
Ale pan się upewniał, że to na pewno nie ta sama rodzina Kaczyńskich?