Ważą się losy warszawskiego referendum. Legalność uchwały przyjętej przez radnych PO w tej sprawie bada wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera (PiS).
„Czy jest pan/pani za zmianą granic Warszawy poprzez dołączenie kilkudziesięciu sąsiednich gmin?” – na takie pytanie mają odpowiedzieć mieszkańcy stolicy już 26 marca. Na razie jednak kampanii nie widać, a PiS sygnalizuje, że zablokuje plebiscyt.
Wizerunkowa katastrofa PiS
Przedstawiony pod koniec stycznia projekt przyłączenia do Warszawy 32 okolicznych gmin okazał się katastrofą wizerunkową PiS. Przez dwa dni krytykowały go media i opozycja, w końcu zmiany w ustawie zapowiedział Jarosław Kaczyński. Warszawscy radni PO wykorzystali sytuację i już po kilku dniach przegłosowali wniosek o referendum.
Początkowo pomysł wydawał się świetny. Ratusz wykorzystał nieudolność PiS i zastosował jego własną broń, orzekając, że w sprawie zmian muszą wypowiedzieć się obywatele. Teraz wygląda to tak, jakby wszyscy z referendum mieli kłopot.
PiS go nie chce, bo warszawiacy z pewnością zdecydowanie sprzeciwią się poszerzaniu miasta na zaproponowanych w ustawie zasadach. Jednocześnie zablokowanie plebiscytu będzie dla partii kłopotliwe – politycy PiS zawsze krytykowali Platformę za to, że nie słucha ludzi, a wprowadzane przez siebie zmiany przedstawiali jako wyrażoną w wyborach wolę suwerena.
Ale PO też sprawia wrażenie, jakby referendum nie było jej do końca na rękę. Współpraca ratusza z partią – jak zwykle ostatnio – nie układa się najlepiej.