Konflikty polityczne nie są oczywiście niczym nowym i nigdy nie były prowadzone w białych rękawiczkach. Wszelako jeśli nie były stowarzyszone z wojnami, dotyczyły elit walczących o władzę, dającą realne lub zmitologizowane profity jej dzierżycielom, natomiast zwykli ludzie przeważnie mieli zdrowy dystans do nieraz nienawistnej wrogości panującej pomiędzy przywódcami rywalizujących orientacji.
W obecnej Polsce to się zmieniło. W miasteczku, w którym mieszkam, jest pewne małżeństwo o odmiennych poglądach politycznych. Ponoć zajmują odrębne piętra i mają oddzielne radia i telewizory. Mam znajomego, doktora nauk technicznych, prowadzącego blog polityczny. Oto jeden z jego wpisów: „Są granice szubrawstwa! W związku z tym, mając na uwadze naszą polską irracjonalną skłonność do politycznej amnezji i patologiczną inklinację do wybaczania draństw wyrządzonych narodowi postanowiłem łobuzom z Platformy Obywatelskiej […] przypomnieć zdawałoby się oczywiste oczywistości, o których niektórzy już niestety nie pamiętają”.
Dalej jest lista (przytaczam tylko niektóre szubrawstwa: rechot przy obrażaniu śp. Lecha Kaczyńskiego i perfidnym prowokowaniu jego umęczonego brata, drwiny z rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, dorzynanie watah, okrzyki o bydle, demonstrowanie wynaturzonej nienawiści i duszenie wolności). I konkluzje: „Przypominam wam te wasze niegodziwe draństwa nie tylko, jako prawicowy bloger, lecz jako uczciwy Polak myślący z troską o państwie. Tak, tak gagatki! My polski naród już wam dziękujemy! (…) Zaś wszystkim miłośnikom Platformy Obywatelskiej (…) solidny rachunek sumienia w Wielkim Poście”.
Wierni ignorują apele biskupów o wzajemny szacunek
14 marca 2017 r. episkopat zaapelował: „W perspektywie zbliżających się Świąt Wielkanocnych biskupi zwracają się do wszystkich stron życia politycznego i społecznego z gorącym