Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Miały być śmigłowce dla wojsk specjalnych. To kolejna niespełniona obietnica Macierewicza

Miały być śmigłowce dla polskich specjalsów. Od zapewnień MON mijały kolejne tygodnie. Miały być śmigłowce dla polskich specjalsów. Od zapewnień MON mijały kolejne tygodnie. DVIDSHUB / Flickr CC by 2.0
Plany Ministerstwa Obrony Narodowej znów zostały nieco zweryfikowane przez rzeczywistość.

Wiceminister obrony Bartosz Kownacki przyznał w odpowiedzi na poselskie zapytanie, że MON nie prowadzi rozmów o wypożyczeniu śmigłowców dla wojsk specjalnych. Może się okazać, że kilkukrotnie powtarzane zapowiedzi o udostępnieniu „dwóch maszyn do testów” będą warte tyle co opowieści o „sprzedaży Mistrali za dolara”.

Temat żyje swoim życiem od dobrych kilku miesięcy. Zaczęło się podczas gospodarskiej wizyty Antoniego Macierewicza w zakładach PZL-Mielec 10 października, niecały tydzień po anulowaniu trwającego kilka lat i wygranego przez francuskiego Caracala przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców zbudowanych na wspólnej platformie. Wtedy, pewnie pod wpływem emocji związanych z wizytą w nowoczesnym zakładzie należącym do największego potentata zbrojeniowego na świecie – bo odrzucam inne domysły – minister zapowiedział rychłe rozpoczęcie rozmów o dostawie śmigłowców Black Hawk do ćwiczeń. Dzień później precyzował, że chodzi o dwie maszyny. Wydany kilka tygodni później oficjalny komunikat MON wyraźnie stwierdzał, że dostawa tych dwóch – szkoleniowych, jak je nazwano – ma być niezależna od rozpoczynanego postępowania w ramach pilnej potrzeby operacyjnej.

MON prowadzi negocjacje czy nie?

Od tych zapewnień mijały kolejne tygodnie, a dziennikarze zajmujący się tematem szybko dostrzegli, że nic się nie dzieje. Wody w usta nabrał potencjalny dostawca – kontrolowane przez Sikorsky Aircraft i Lockheed Martina zakłady PZL Mielec. Kierowane do tej olbrzymiej korporacji pytania pozostawały bez odpowiedzi, nieoficjalnie jej przedstawiciele rozkładali ręce: nie ma żadnych dokumentów, nic nie możemy powiedzieć. Wyczuwalna była wręcz irytacja na wywołane październikową wizytą wizerunkowe zamieszanie, na które poważna firma dbająca o reputację solidnego partnera i terminowego dostawcy w żadnym razie nie powinna była sobie pozwolić.

Reklama