Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Legalne wariatki

Dobrze być inną. To rodzaj ulgi. No, i nikt was z nikim innym nie pomyli, bo jesteście charakterystyczne.

Strach jest fatalnym doradcą. A najgorszy jest ten przed ośmieszeniem się. Nic tak nie paraliżuje życiowych wyborów jak lęk, że uznają nas za wariatkę. Bo jak to tak: zrobić coś wbrew reszcie świata? Nie tak jak inni? Przy czym reguły gry są zwykle mocno niejasne, wszystko opiera się na ogólnym poczuciu, że „normalni ludzie tego nie zrobią”. Normalni, czyli jacy – żyjący pod szablon, z takimi samymi uczuciami, myślami i gustem? Kiedy robi się coś, na co ma się ochotę, zamiast mozolnego realizowania scenariusza podsuniętego przez społeczeństwo, człowieka czeka kara. Te komentarze – ale się ubrała, jak ona wygląda, co robi, jak tak można, ja na jej miejscu! Nowa prezydentowa Francji doświadcza tego pewnie co chwilę.

Myślimy sobie, że czasy niepewne, zatem pozostało nam tylko zostać legalnymi wariatkami. Takimi, które doskonale wiedzą, że łamią stereotypy, a ich zachowanie może być nazwane histerycznym. Trudno. W czasach Freuda wszystkie kobiety były uznawane za histeryczki, a eksperci mieli misję, by je leczyć. Kiedy pierwszy raz człowiek usłyszy, że jest „nienormalny”, to może zaboleć. Ale do odrzucenia można się przyzwyczaić, a nawet włączyć przymiotnik „nienormalna” do swojego repertuaru komplementów.

Sylwia czytała książkę „Madwoman in the Attic” (Wariatka ze strychu) o historii literatury wiktoriańskiej z feministycznej perspektywy. Figura wariatki pochodzi z książki Charlotte Bronte „Dziwne losy Jane Eyre”, gdzie żona jednego z bohaterów została zamknięta na strychu, jako ta, która odstawała. Strych, przestrzeń dodatkowa, sekretna i tajemnicza, stał się symbolem tych, które nie spełniały wizji idealnych kobiet. Oraz platformą knucia – na strych można zaprosić inne wariatki.

Polityka 21.2017 (3111) z dnia 23.05.2017; Felietony; s. 103
Reklama